środa, 10 lipca 2013

Część trzynasta

Szedł przed siebie zamaszystym krokiem. Był zły, naprawdę zły. W jego głowie niczym tornado szalało milion myśli. Żadna z nich nie łączyła się z jakąkolwiek inną. Wszystko to siało w jego umyśle taki zamęt, że właściwie nie był w stanie nawet spróbować odegnać ich od siebie. Po dzisiejszej nocy miał setki pytań, na które odpowiedź mógł znaleźć tylko w jednym miejscu i to właśnie tam teraz podążał. Minął jeden z zakrętów i skręcił w boczną uliczkę, której naprawdę nie lubił. Nie dość, że całe piękne miasto zostawało daleko stąd, to w dodatku czuć było tu stęchlizną. I mimo tego, że po tych wszystkich miesiącach zdążył już przywyknąć do tego smrodu, nie powstrzymał się przed mimowolnym wzdrygnięciem. Pokręcił głową ze zrezygnowaniem i przyspieszył kroku. Był już prawie u celu. Minął kolejną obskurną  kamienicę i następny zakręt. Spojrzał na ceglaną fasadę budynku, którą ktoś kiedyś nieudolnie usiłował pomalować. Farba z biegiem czasu odpadła, a cegły zostały uszkodzone. Efekt renowacji miał przywrócić odrobinę dawnego uroku, a zamiast tego przemienił ją w jeszcze większą ruinę. Nacisnął na mosiężną klamkę w ogromnych drewnianych drzwiach, które także wymagały remontu i wszedł do wnętrza. Klatka schodowa prezentowała się nie gorzej niż zewnętrzna ściana - wszędzie odpadała farba, miejscami nawet z tynkiem. Schody były tak stare, że już dawno temu straciły swój kształt. Były wyżłobione i był pewien, że niedługo całkowicie się rozpadną. Wspiął się na trzecie piętro i stanął przed jakimś mieszkaniem. Nie bawił się w żadne ceregiele - załomotał w drzwi tak, aby jak najszybciej je otwarto. Wewnątrz rozległa się wiązanka przekleństw, a na jego twarzy wykwitł tryumfujący uśmiech. Wybrał sobie idealny moment na swoją niezapowiedzianą wizytę. Usłyszał głośny trzask, a po chwili drzwi się otwarły.
- Shin? Mogłem się tego spodziewać - poprawił swoją pogniecioną koszulkę i przepuścił Azjatę w drzwiach.
- Ciebie także miło widzieć, Alex - uśmiechnął się ironicznie i bez zbędnych ceregieli rozsiadł się na kanapie w salonie. Mieszkanie nie było imponujących rozmiarów, ale z całą pewnością było dobrą kryjówką. Wygląd zewnętrzny kamienicy nie wskazywał na to, że w jej środku można będzie znaleźć tak luksusowe wnętrze. Zresztą znał także pozostałych mieszkańców - samotna matka z piątką dzieci, której wiecznie nie było w domu, bo stale pracowała, aby ledwo związać koniec z końcem. Na pierwszym piętrze mieszkało jakieś małżeństwo alkoholików, które miało dorosłego już syna, którego nigdy na oczy nie widział. Pewnie nigdy nie odwiedzał swoich rodziców. A na trzecim piętrze, na poddaszu mieszkał sam Alexander Stone. Rozejrzał się po gustownym salonie, w którym jak zwykle panował półmrok. 
- Co cię do mnie sprowadza? - blondyn usiadł na fotelu, na przeciw Azjaty. Spodziewał się jego odwiedzin, ale nie o tak wczesnej porze. Słońce wstało ledwie dwie godziny temu, a on po wczorajszym bankiecie miał naprawdę głęboką nadzieję, że chociaż odrobinę się wyśpi. Nie pamiętał, o której wrócił do domu, ale na pewno późną nocą, a właściwie to bliżej poranka.
- Mam parę pytań - ruszył do kuchni i z lodówki wyjął wodę, której nalał do szklanki, a następnie podał ją zielonookiemu - przyda się na kaca.
- Dzięki - mruknął upijając łyk ze szklanki - pytaj i znikaj. Muszę się przespać - oparł się wygodniej i z nieodgadniętą miną wpatrywał w bruneta. Tak naprawdę doskonale wiedział, po co przyszedł. Stało się to dla niego jasne już wczorajszego wieczora, kiedy zobaczył, kto siedział obok niego przy stole. Było to dla niego jasne już tamtego dnia, kiedy zobaczył ich w centrum handlowym, a później w kawiarni.
- Dlaczego mnie obserwujesz? - zadał pytanie, które dręczyło go od tamtego dnia, w którym dostrzegł go wśród tłumu.
- Ciebie? - był szczerze zdziwiony.
- Nie udawaj. Widziałem cię. Grigorij ci to zlecił? - wpatrywał się w niego wzrokiem, który mógłby zabijać. Był naprawdę wściekły, a Stone grał na zwłokę swoim udawanym zaskoczeniem - chcecie się mnie pozbyć?
- O czym ty w ogóle mówisz człowieku? - teraz już nie był zdziwiony, a zirytowany. Shin jak zwykle wyciągnął zbyt pochopne wnioski. Jeżeli coś dotyczyło jego, nagle gubił wszystkie te umiejętności, które sprawiały, że był tak dobry w tym, co robił.
- O tym, że mnie śledzisz - dodał, a jego oczy naprawdę ciskały gromy w stronę blondyna.
- Nie ciebie - podniósł się z fotela i podszedł do półki. Przekręcił mały kluczyk z zamku i otworzył drzwiczki. Szukał czegoś przez moment i wyjął jakiś plik kartek spiętych w skoroszycie. Ponownie zamknął szafkę i wrócił na miejsce. - Trzymaj - rzucił dokumentami na stół, a on spojrzał na okładkę. Ze świstem wciągnął powietrze i zamarł. Spoglądał na zdjęcie uśmiechniętej dziewczyny, która w ciągu ostatnich kilku tygodni stała się dla niego bliska. Zbyt bliska. Wiedział, że stąpa po kruchym lodzie, ale nie sądził, że aż tak cienkim. 
- Co to ma znaczyć? - spytał, trzymając w rękach teczkę, której wolał nie otwierać.
- To ją obserwuję - brunet zacisnął pięści ze złości. Wiedział, że jego wybory mogą mieć poważne konsekwencje. Oni zawsze wiedzieli wszystko i tylko naprawdę wyszkolony człowiek mógł być o pół kroku przed nimi. Ale to nie on nim był. - Powiedziałem ci na naszym ostatnim spotkaniu, że lepiej powinieneś pilnować swoich spraw osobistych - uśmiechnął się ironicznie. Chciał wybadać jego reakcje, a dopiero później powie mu prawdę.
- Cholera! - rzucił papierami o ścianę tuż koło okna. Teraz to naprawdę był wściekły, wręcz gotował się ze złości. - Co o niej wiesz?
- Wszystko to, co jest w tych aktach - wskazał ręką na porozrzucane po jego salonie kartki. Wszystko to, czego tak bardzo nie chciał; wszystko to, przed czym próbował ją ochronić, spadło na niego jak grom z jasnego nieba. Pozbierał wszystkie zapisane strony i ułożył je w całość. Zaczął czytać, a z każdą chwilą jego szok był coraz większy. Wiedzieli o niej więcej, niż on sam. Wiedzieli gdzie pracuje jej ojciec i ile zarabia. Mieli wgląd w jej drzewo genealogiczne na trzy pokolenia wstecz, począwszy od jej dziadków. On nawet nie znał ojca, a oni wiedzieli jak nazywa się jej prapraprababka. Wiedzieli gdzie najchętniej przebywa i kto jest jej szoferem. Mieli akta z wypadku i zgonu jej matki, wszystkie papiery rozwodowe jej ojca i to jak zmieniał się ich majątek wraz z kolejną odchodzącą macochą. Były kopie świadectw z każdej szkoły, do której uczęszczała.Widział także fotografie dziewczyny, którą dostrzegł z nią w galerii. Ale nie to było najgorsze - najgorsze w tym wszystkim były jej zdjęcia, zdjęcia robione z ukrycia i w każdej sytuacji.  Nie był na to przygotowany. Nie tak to miało wyglądać. Wiedzieli wszystko. Śledził ją praktycznie każdego dnia, a on nie miał o tym pojęcia!
- Wiedziałem, że to się tak skończy - rzucił teczką na stół, ale nie mógł pozbyć się tych obrazów z głowy. Miał jej zdjęcia, które robił z ukrycia. A ona niczego nawet nie podejrzewała.  - Powinieneś był być bardziej ostrożny, co do swoich wyborów sercowych - rzekł z przekąsem Alex.
- Trochę już na to za późno - westchnął i zmierzwił opadającą na czoło grzywkę - dlaczego ją obserwujecie?
- Grigorij chcę ją mieć po swojej stronie - widział jak zmienia się wyraz twarzy Kanga. Musiał przyznać, że ta sytuacja niezwykle go bawiła.
- Jak to chce ją mieć po naszej stronie? - teraz to już naprawdę nic nie układało się w jedną całość. Miał tylko więcej wątpliwości aniżeli w drodze tutaj.
- A co jest najważniejsze? - spytał blondyn.
- Pieniądze i potęga - wyrecytował niczym mantrę brązowooki. I nagle wszystko stało się jasne i zrozumiałe.
- Nienawidzę tego wszystkiego - zatrzymał się na środku dywanu i spoglądał w okno.
- Ale nie jesteś w stanie odejść - stwierdził zielonooki. On doskonale wiedział jak to jest. Wiedział to lepiej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.

***

Ten rozdział wyjaśnia cokolwiek, ale tylko tym, którzy nie domyślili się tego wcześniej.

2 komentarze:

  1. Nie podoba mi się ten rozdział, bo nie ma w nim niczego do czego bym już nie doszła :/ I nie ma Korneli O.o

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się troszkę tu pogubilam..
    'Ellie

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy