- A gdzie podział się Shin? - usłyszała za sobą głos, który sprawił, że na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. I chociaż z przybyszem zamieniła ledwie parę słów - miała to swoje przeczucie, które nigdy jej nie zawodziło, że człowiek ten ma niecne zamiary.
- Stoi, o tam - beznamiętnie skierowała swój palec na postać bruneta, który od czasu do czasu posyłał jej pokrzepiający uśmiech.
- Mogę zająć jego miejsce? - ale zanim zdążyła coś powiedzieć, Stone już siadał obok niej. Z ogromną trudnością powstrzymała się od prychnięcia. Jej opanowanie było silniejsze.
- Nie krępuj się - odrzekła z ironią, teatralnie odwracając swój wzrok. Chciała mu dać do zrozumienia, że jego towarzystwo nie jest mile widziane.
- Skąd znasz Shina? - spytał otwarcie. Przerzuciła na niego swoje zaskoczone spojrzenie. Dlaczego go to interesowało?
- Poznaliśmy się przypadkiem - odpowiedziała beznamiętnie - ale mogłabym zapytać o to samo.
- Powiedzmy, że łączą nas wspólne interesy - położył rękę na oparciu jej krzesła. Był niebezpiecznie blisko, ale to nie było miłe uczucie. Czuła się osaczona, ale wiedziała, że nie może pokazać uczuć, jakie w tej chwili w niej szaleją.
- A czym właściwie się zajmujecie? - usiłowała wlać w swój głos tyle entuzjazmu, ile była w stanie.
- Myślę kwiatuszku, że to nie jest odpowiednia pora, aby cię o tym informować. W swoim czasie na pewno się dowiesz. Zadbam o to osobiście - z jego oczu emanowało coś, czego nie potrafiła nazwać. Ale to było takie...takie niebezpieczne i przeszywające. Czuła się niemal obnażona ze swoich sekretów, gdy na nią spoglądał.
- Skoro tak twierdzisz nie będę nalegać - uśmiechnęła się, a w duchu modliła się by uznał ten gest za zakończenie ich rozmowy. Ale spoglądając na jego twarz, wiedziała, że miał odmienne zdanie na ten temat.
- Nie sądziłem, że cię tutaj dzisiaj spotkam - westchnął i przeczesał swoje rzadkie włosy palcami. Spoglądał na bruneta, a ona czuła coraz większą gulę w gardle. Prosiła, by chłopak odwrócił się w ich stronę i uwolnił ją z tego koszmaru.
- Słucham?
- Powiedziałem, że... - jego zielone oczy przeszywały ją na wylot.
- Wiem, co powiedziałeś. Nie przypominam sobie jednak, abyśmy przeszli na "ty". A teraz przepraszam, ale muszę skorzystać z toalety - odsunęła swoje krzesło i odeszła zanim Alexander zdążył w ogóle się odezwać. Weszła do budynku i skierowała swoje kroki do łazienki. Dobrze, że na swojej wcześniejszej wizycie zdążyła poznać większość tego domu. Weszła do ogromnego pomieszczenia, na środku którego stała olbrzymia, okrągła wanna. Nawet tutaj słychać było tę koszmarną muzykę. Zamknęła drzwi na klucz i oparła się o wypłytkowaną ścianę, która przyjemnie chłodziła jej rozgrzane ciało. Nie wiedziała czy był to skutek wypitych drinków i alkoholu, który krążył w jej żyłach czy też tego cholernego mężczyzny który był kolejnym elementem układanki. Z każdym kolejnym dniem i chwilą spędzoną z Kangiem miała coraz więcej pytań i żadnych odpowiedzi. Miała coraz więcej elementów, które nie łączyły się w całość. Wiedziała tylko tyle, że Shin Woo i Alex prowadzą wspólne interesy, ale jej wrodzona czujność podpowiadała jej, że być może wcale nie o interesy tutaj chodzi. Ta sprawa z każdą chwilą była coraz bardziej zagmatwana. Zrzuciła z nóg swoje ukochane czarne obcasy z czerwoną podeszwą i zatopiła ręce w rozpuszczonych włosach. Mijały kolejne minuty, a ona czuła się coraz gorzej. Zerknęła na swój złoty zegarek i z bólem stwierdziła, że godzina jeszcze jest zbyt wczesna, aby wrócić do domu. Ociężale podniosła się z ziemi i zerknęła do lustra. Jej odbicie było wręcz fatalne, ale najgorsze były oczy. Oczy, które teraz wyrażały niepokój, obawę i strach. Bo ona bała się tego, w co nieświadomie się wplątała. I po raz pierwszy w jej głowie pojawiła się myśl, że żałowała dnia, w którym wpadła na Koreańczyka. Delikatnie poprawiła swój makijaż i umyła ręce. Miała nadzieję, że lodowata woda chociaż na moment odwróci jej myśli od tego chaosu, który panował w jej głowie. Zrobiła trzy głębokie wdechy przed lustrem i ruszyła do wyjścia. Nacisnęła klamkę i opuściła łazienkę.
- Myślałem, że coś się stało - usłyszała za sobą i mimowolnie się spięła. Powoli spojrzała na bruneta, a jej serce zaczęło swój dziki galop. Nienawidziła tego, że tak na nią działał.
- Wszystko w porządku. Musiałam się tylko odświeżyć - uśmiechnęła się słodko.
- Na pewno? Czego chciał od ciebie Alex? - czyżby widziała w jego oczach lęk? O kogo się bał? Bał się o nią, czy też o to, czego mogłaby się dowiedzieć od blondyna?
- Właściwie to nic, - mogłaby przysiąc, że odetchnął z ulgą - ale powiedział mi parę ciekawych informacji - uśmiechnęła się tryumfalnie, widząc przemykające przez twarz brązowookiego przerażenie.
- Co...co ci powiedział? - zająknął się, ale tylko przez moment. Następnie jego twarz stała się kamienna, a oczy martwe.
- Doskonale wiesz, że nie mógł mi powiedzieć niczego istotnego - w tej walce skapitulowała, ale ta wojna jeszcze się nie skończyła.
- Więc, co wiesz? - oparła się o ścianę, tuż przy drzwiach prowadzących do jednej z sypialni.
- Tylko tyle, że w odpowiednim momencie wszystkiego się dowiem i że zadba o to osobiście - założyła ręce na piersi i wbiła w niego swoje spojrzenie. Nie oczekiwała wyjaśnień, bo wiedziała, że ich teraz nie otrzyma. Konsternacja była dosłownie wymalowana w jego postawie. Bo on nie rozumiał, o co w tym wszystkim chodzi. Wiedział, że jutro będzie musiał odbyć poważną rozmowę ze Stonem.
- Chodźmy. Powinnaś coś zjeść zanim odwiozę Cię do domu - wyciągnął rękę w jej kierunku, którą nieśmiało uścisnęła. Właściwie czuła się potwornie zmęczona i dopiero w tej chwili przypomniała sobie, że trzyma buty w swoich rękach. I to właśnie w tym momencie dotarło do niej, że Shin jest wyższy od niej o prawie dwadzieścia parę centymetrów.
- Poczekaj moment - schyliła się, aby z powrotem wbić swoje zmęczone nogi w obcasy.
- Nie musisz - powstrzymał ją przed dobrowolnym skazaniem się na te katusze - o tej porze nie będzie w kuchni już nikogo, a do garażu wejdziemy tylnym wejściem więc nikt cię nie zobaczy - posłał jej ciepły uśmiech, od którego ugięły jej się kolana. Splótł jej palce ze swoimi i pociągnął w głąb korytarza. Czuła się tak szczęśliwa, że była pewna, że w tej chwili mogłaby latać. Chwilę później znaleźli się w ogromnej kuchni, która faktycznie była całkowicie wymarła. Nikogo nie minęli też po drodze. Shin zapalił światło, a ona jednym skocznym ruchem usadowiła się na blacie, wcześniej odkładając swoje buty na podłogę.
- Na co masz ochotę? - spytał wychylając się zza drzwi ogromnej lodówki - może jakieś owoce?
- Z miłą chęcią. Tak naprawdę wcale nie była głodna, ale dobrym owocem nie pogardzi.
- Co chcesz? Arbuz? Truskawki? Mandarynki? Brzoskwinie, a może banany? - wymieniał po kolei, ale to nie to chciała w tej chwili przekąsić.
- A nie masz grejpfruta? - spytała z nadzieją.
- Grejpfrut? Naprawdę? - był naprawdę zdziwiony, ale wyjął półmisek z ćwiartkami owocu, o który prosiła.
- Dziękuję, o tym teraz marzyłam - odebrała od niego talerzyk i z ogromną radością zaczęła pałaszować. Oparł się o wyspę kuchenną i obserwował ją z radością. Wyglądała na naprawdę szczęśliwą. Taką widział ją po raz pierwszy i naprawdę miał wrażenie, że dziewczyna właśnie taka była.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz