Zanurzyła kawałek croissanta w wiśniowym drzemie - jej ulubionym i zapiła go kawą. Lewa ręka ułożona była na stoliku tak, że dłoń zwisała luźno. Drugą rękę oparła łokciem o blat i palcami wystukiwała jakiś rytm na policzku. Podziwiała wschód słońca. Rzadko zdarzało się, że Kornelia była na nogach wcześniej niż o godzinie dziesiątej, ale w tym mieście nie chciała marnować czasu na spanie. Zerwała się z łóżka, kiedy na dworze panował jeszcze mrok. Udała się do małej restauracyjki, która nie była luksusowa. Wręcz przeciwnie, ale nie za to ją kochała. Prowadziła ją starsza kobieta, która była dla niej niczym przyjaciółka. Tylko ona serwowała jej śniadanie przed otwarciem. Tylko z tego miejsca tak doskonale było widać słońce pojawiające się na horyzoncie, tuż nad wieżą Eiffla. Z zaciekawieniem przyglądała się dziewczynie, która stała pod nią i pozowała do zdjęć w białej zwiewnej sukience. Nie była pierwszą osobą, która marzyła o takich zdjęciach. Uwielbiała to miejsce właśnie za to, że stąd mogła doskonale widzieć innych ludzi, którzy podziwiali to miasto. Ona także je kochała. Spojrzała na wyświetlacz telefonu, który nagle się rozjaśnił. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Przesunęła palcem po ekranie i przyłożyła urządzenie do ucha.
- Cześć - usłyszała zaspany głos Aurelii.
- Cześć - uśmiechała się delikatnie.
- Jak Paryż? - spytała dziewczyna głośno ziewając.
- Piękny, jak zawsze - odpowiedziała chichocząc i poprawiła swoją spódnicę.
- Co robisz?
- Dlaczego jesteś taka ciekawa, hmm? - ale ona wiedziała dlaczego. Pytała o to za każdym razem, gdy Kornelia gdzieś wyjechała. Dla niej te podróże były zupełnie naturalne, ale nie dla Aurelii. Jej rodzice nie posiadali prywatnego odrzutowca, nie mieli także takich pieniędzy, aby ich córka mogła podróżować po całym świecie. Pamiętała ich reakcję kiedy oznajmiła im, że zabiera Wierzbicką do Nowego Jorku. To był jej prezent na osiemnaste urodziny. Nic lepszego nie mogła jej dać, aniżeli spełnienie jednego z jej marzeń. Dla dziewczyny była to rzecz niesamowita, ale ona uważała, że to nic takiego. Ona mogła to zrobić. Dla niej największym podziękowaniem był uśmiech na twarzy szatynki. Widziała ją taką po raz pierwszy w życiu, gdy zafascynowana ogromem miasta kręciła się w kółko na jednym z głównych skrzyżowań. Nie potrafiła opisać swojej radości słowami, ale widząc jej uśmiech, była naprawdę szczęśliwa.
- Jadłam właśnie śniadanie u Madame Verges - odparła.
- I podziwiałaś wschód słońca, prawda? - i chociaż było to pytanie, szarooka nie oczekiwała na nie odpowiedzi. Znała Kornelię lepiej niż mogłaby sądzić. Poza tym każdy jej pobyt w stolicy Francji kończył się tak samo. W telefonie zapanowała cisza i każda z nich wydawała się być pochłonięta swoimi myślami - obserwujesz ludzi.
- Wiesz, że to uwielbiam - przyznała, śmiejąc się cichutko. Obserwowała starszą panią, która z powodzeniem mogłaby być jej babcią, wciśniętą w za małą różową garsonkę z białym ostrzyżonym pudlem na smyczy. Szła dumnym i wyprostowanym krokiem, który ona uważała za dość pokraczny i zbyt aktorski. Bawiły ją także dwie dziewczyny, które usiłowały dostosować się stylem do aktualnie panujących trendów. Widziała na ich nogach ogromnie wysoki szpilki, na których ledwo stały. Po drugiej stronie czarnowłosy francuz ubrany w zielony fartuch wykładał owoce na stoisku i to on najbardziej ją zainteresował. Był takim zwykłym człowiekiem. Był taki inny niż ona. Twarz miał pogodną i szczęśliwą, chociaż kosze z owocami pewnie nie było lekkie, ale jemu ta praca sprawiała przyjemność. Ona nigdy nie pracowała. Nigdy nie musiała i już nie będzie miała pewnie takiej okazji.
- Co się stało z Christopherem?
- Nie wiem. Wyszłam z hotelu kiedy on pewnie jeszcze spał. W samolocie wspomniał coś o jakimś służbowym spotkaniu, ale nieszczególnie mnie to interesowało.
- Nie rozumiem dlaczego w ogóle tam z nim poleciałaś - westchnęła, a ona słyszała jak dziewczyna się przeciąga. Domyśliła się, że dopiero teraz wstała.
- Skorzystałam z okazji, aby po raz kolejny zobaczyć Paryż - odstawiła pustką filiżankę, której zawartość w międzyczasie wypiła - o czym myślisz?
- W tej chwili? - spytała zaskoczona Aurelia.
- Tak.
- Myślę o tym dziwnym chłopaku, którego spotkałyśmy w centrum - po raz kolejny ziewnęła. Ona także nie była przyzwyczajona do wstawania tak wcześnie. I chociaż słońce na horyzoncie pojawiło się ponad godzinę temu, ona nadal czuła się zmęczona.
- Mówisz o Shin Woo? - Kornelia była lekko zbita z tropu. Nie miała pojęcia dlaczego interesowało to Wierzbicką.
- A więc znasz jego imię - stwierdziła.
- Nigdy nie powiedziałam, że jest inaczej. Dlaczego o niego pytasz? - nie miała pojęcia.
- Zastanawiam się, co jest w nim takiego szczególnego... - przerwała swój wywód, a Zdrojewska czekała aż do niego powróci, ale ona urwała tę myśl.
- Wciąż nie rozumiem, o co ci chodzi
- Widziałam jak na niego patrzyłaś - dodała tym swoim głosem, który nie wróżył niczego dobrego. To był ten ton, którego Kornelia nienawidziła. Wiedziała, że koleżanka oczekiwała pełnego wyjaśnienia.
- Jak patrzyłam?
- Jakby był ósmym cudem świata. Patrzyłaś tak tylko na jednego mężczyznę w swoim życiu.
- Proszę nie kontynuuj - szepnęła spanikowana. Nie chciała wracać do tych wspomnień. Nie chciała tego pamiętać. Obiecała sobie, że nie będzie już nigdy patrzeć w przeszłość.
- Nie potrafię tego zrozumieć! Jesteś w jednym z najpiękniejszych miast na świecie z mężczyzną, który był dla Ciebie wszystkim! - krzyknęła do telefonu, a Kornelia już wiedziała, że przeszłość, od której uciekała, właśnie wróciła. Obiecały, że nie będą już o tym rozmawiały, a ona znów to zrobiła. Nie potrafiła pojąć, jakie te wspomnienia były dla niej bolesne.
- Był, ale to już jest przeszłością - czuła, że w jej gardle pojawia się gula. Czuła, że ta cholerna część jej osobowości dochodzi do głosu. Nie mogła - nie tutaj, nie przy ludziach.
- Nieprawda! Jesteś tam. Jak myślisz, po co Cię tam zabrał? - warknęła.
- Nie wiem. Nie chcę wiedzieć.
- Bo cię kocha! - Kornelia przewróciła oczami i westchnęła. To bolało. Nienawidziła tych wspomnień. Chciała je wymazać. Chciała zapomnieć jedne z najwspanialszych chwil w swoim życiu. Teraz były już tylko wspomnieniami, które raniły jej serce.
- Może kiedyś kochał, ale nasz czas minął dawno temu, zapomniałaś? Próbowaliśmy. Nie udało się! To nigdy nie miało się wydarzyć, rozumiesz? On zawsze powinien być tylko przyjacielem. Dzisiaj nie jest już nawet nim - po jej policzku potoczyła się jedna samotna łza, którą natychmiast starła. Jej twarz była kamienna, a oczy puste. Ten jeden moment, jedna chwila słabości już minęła.
- Jesteś idiotką - krzyknęła poirytowana Aurelia.
- Nie. Pozwoliłam mu odejść. Nie powinien oglądać się w przeszłość. Ona już odeszła. Już nic nie jest takie samo.
- Mówisz tak, jakby to nie miało znaczenia - słyszała jak Aurelia trzasnęła drzwiczkami w szafce kuchennej - tylko one tak skrzypiały i to zawsze na nich wyładowywała swoją złość.
- Bo nie ma - przytrzymała iPhone barkiem i otwarła swoją torebkę, z której wyjęła paczkę miętowych papierosów super slim i odpaliła jeden zapalniczką. Paliła bardzo rzadko i głównie wtedy, gdy była bardzo zdenerwowana.
- Kłamiesz. Próbujesz oszukać samą siebie. Ty palisz? - teraz Aurelią zawładnęła dzika furia. Nienawidziła gdy to robiła.
- Gdybym okłamywała samą siebie, to nie siedziałabym tutaj, tylko stała pod jego drzwiami i mówiła jak bardzo go kocham. Jak słyszysz, nie robię tego. Nie jesteś moją matką - wypuściła z płuc powietrze.
- Nie bądź ironiczna - syknęła, a Kornelia słyszała brzęk wrzucanej do zlewu łyżeczki.
- Nie byłabym, gdybyś nie zaczęła tego tematu. Dobrze wiesz, że nienawidzę do tego wracać - zgasiła papieros o szklany brzeg papierośnicy.
- Dlaczego ten Azjata? - zapytała zrezygnowana.
- Powinnaś sama odpowiedzieć sobie na to pytanie - bawiła się płatkiem kwiatka w wazoniku ustawionym na środku stoliczka.
- Jesteś nim zachwycona tylko dlatego, że pochodzi z Azji? - prychnęła.
- Nie zrozumiesz tego. Nie wiesz jak to jest, kiedy ten świat Cię pochłania. Nie wiesz jak to jest, kiedy myślisz obsesyjnie tylko o tym. To po prostu sprawia, że jestem szczęśliwa. A Shin Woo fascynuje mnie jako osoba. Nie ukrywam, że podoba mi się głównie dlatego, że pochodzi z Korei, ale to nie czyni z niego wyjątkowego człowieka. Ma w swoim spojrzeniu to coś, co sprawia, że krew zaczyna szybciej krążyć w moich żyłach. On jest ucieleśnieniem wszystkiego, co tak kocham w ich kulturze.
- Oszalałaś - stwierdziła z powagą.
- Mówiłam, że nie zrozumiesz. Nie musisz.
- Nawet go nie znasz - oparła głowę na dłoni. Ta rozmowa zaczynała ją nudzić. Aurelia zachowywała się absurdalnie niedorzecznie. Ona była dorosłą kobietą, która nie potrzebowała jej rady. To, co robiła było tylko i wyłącznie jej sprawą. Nie miała prawa wtrącać się do tego.
- I być może nigdy nie poznam. Dla mnie to niczego nie zmienia - zerknęła na mały złoty zegarek, na drobnym metalowym paseczku. Wskazywał godzinę ósmą czterdzieści. Tak jak sądziła - ta rozmowa była stanowczo zbyt dużą stratą czasu.
- To zmienia wszystko!
- Porozmawiamy po moim powrocie - zakończyła połączenie bez jakichkolwiek słów na pożegnanie i włożyła telefon do małej kopertówki w panterkę. Z uśmiechem na twarzy pożegnała się z Sophie i obiecała, że odwiedzi ją podczas kolejnego pobytu w Paryżu. Wsunęła na nos swoje brązowe duże okulary przeciwsłoneczne i ruszyła przed siebie. Podziwiała ten wspaniały świat tak, jakby widziała go po raz pierwszy na oczy. Ubrana w białą, prawie przezroczystą koszulę wetkniętą w długą szyfonową miętową spódnicę, wyglądała niczym gwiazda filmowa. Swoją talię podkreśliła wąskim paskiem z małym złotym zapięciem. Na nogach miała ukochane ciemnobrązowe sandałki na wysokim obcasie, składające się z drobnych pasków, które jeszcze bardziej wysmuklały jej nogi. Materiał jej spódnicy tańczył wraz z delikatnymi podmuchami wiatru, ale to nie to sprawiało, że odwracali się za nią mężczyźni. To jej postawa - dumna i pewna siebie, gwarantowała jej takie powodzenie. Nigdy nie spuszczała głowy. Zawsze szła mocnym krokiem przed siebie. Bo taka już właśnie była. I chociaż miała dwie osobowości, to tylko nieliczni wiedzieli o istnieniu tej drugiej i prawdopodobnie lepszej Kornelii.
Cieszę sie jak głupia, dlatego ze pojawił sie nowy rozdział . O jejciu jak mi sie podoba historia Kornelii. Kazdy rozdział jest ciekawy, pomysłowy i nienaganny. I oczywiście delikatny...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i sciskam
'Ellie
Mniam... Miętowa spódnica!
OdpowiedzUsuń