Stał w cieniu i przypatrywał się jej postawie. Od dawna go fascynowała. Była dokładnie tam, gdzie zawsze o tej porze. Wielokrotnie mijał ją ukradkiem, ale ona nigdy go nie zauważyła. Był jak cień. Dzisiaj było dokładnie tak samo. Widział jak wiatr rozwiewa jej rude kosmyki. Widział jej przymknięte powieki i delikatny uśmiech. Była taka niesamowita. Taka nieopisana. Była inna niż wszystkie dziewczyny, które poznał w swoim życiu. Nie znał jej właściwie wcale, ale już zdążył poznać niektóre jej nawyki. Wiedział, że lubiła grać. Poprawił przydługi kremowy sweter z brązowymi guzikami i podwinął rękawy do łokcia. Uśmiechnął się do siebie i włożył ręce w kieszenie ciemnogranatowych dopasowanych jeansów. Ruszył przed siebie. Dobrze wiedział dokąd zmierza. Pokonał dzielącą ich odległość w kilka kroków. Stanął nad nią i zasłonił jej słońce.
- Mógłby się Pan odsunąć. Zasłania Pan światło - fuknęła oburzona, ale gdy tylko uniosła głowę, jej złość wyparowała. Spoglądała na niego i miała ochotę się rozpłynąć. Znów przyprawiał ją o zawroty głowy. Jego koszulka z wyciętym dekoltem, która odsłaniała idealną klatkę piersiową i grzywka zawadiacko opadająca na oko - Shin Woo? - spytała zaskoczona.
- Cześć - odpowiedział siadając na wolnym krześle - mam nadzieję, że nie przeszkadzam - pokiwała w odpowiedzi głową. Czy ten poniedziałek mógłby być piękniejszy? Parę godzin temu wróciła z Paryża. Na niebie świeciło piękne słońce, a w dodatku człowiek, którego chciała spotkać w każdej minucie minionego tygodnia, znienacka pojawił się tuż przed nią.
- Cześć - szepnęła spuszczając głowę. Dlaczego tak ją onieśmielał? Dlaczego przy nim traciła rozum i opanowanie? Dlaczego przy nim brała górę ta mniejsza część jej osobowości? Nie rozumiała tego. Nie pojmowała, ale wiedziała, że na jego twarz mogłaby patrzeć w nieskończoność. Gdyby istniały anioły, on musiałby być jednym z nich. Co do tego nie miała żadnych wątpliwości.
- Jak minął weekend? - spytał wpatrując się w jej niebieskie oczy, które były dla niego niczym magnes. W kraju, z którego pochodził ten kolor tęczówek był niespotykany.
- Fantastycznie - rozpromieniła się na wspomnienie tych parunastu godzin spędzonych na paryskich uliczkach.
- Naprawdę? Co robiłaś. Nie widziałem Cię tutaj - dodał z figlarnym uśmiechem, a ona poczuła się jak topniejąca bryłka lodu. Dlaczego on tak na nią działał? Na swojej drodze spotkała już wielu azjatów, ale żaden z nich nie przyprawiał jej o ciarki na ciele.
- Byłam w Paryżu z przyjacielem - upiła łyk swojej kawy z filiżanki i zerknęła w niebo. To był naprawdę piękny początek października.
- Z przyjacielem? - spytał sam siebie, a ona mogłaby przysiąc, że przez jego twarz przemknął delikatny cień zawodu.
- A co ty robiłeś?
- Nic wielkiego. Sprawy biznesowe - zamówił dla siebie herbatę.
- Rozumiem - odpowiedziała i odwróciła wzrok. Podziwiała jakąś młodą kobietę, która usiłowała uspokoić swoje dziecko, które stało na środku rynku i płakało niczym obdzierane ze skóry. Nienawidziła dzieci. Z natury była raczej spokojną osobą, ale te małe istoty były w stanie z prędkością światła wyprowadzić ją z równowagi. Kiedyś marzyła o szczęśliwej rodzinie, dzieciach i ukochanym psie biegającym wokół nich. Te marzenia już dawno temu odepchnęła od siebie. Zmieniła się i nie miała co do tego żadnych wątpliwości. Spojrzała znów na Shin'a. Przyglądał się jej, ale coś się zmieniło. Jego oczy stały się nagle jakieś inne.
- Powinnaś bardziej na siebie uważać i przede wszystkim nie chodzić po nocy - jego ton głosu był zimny. Przeszył ją na wskroś. Czuła się zupełnie tak, jakby czas wokół nich się zatrzymał. Była tylko ona, on i paraliżujący ją strach. Z przerażeniem zerknęła na swoją rękę, na której pojawiła się gęsia skórka. Jego oczy były zimne i nie wyrażały żadnych emocji. Zniknął nagle ich blask i ta wesołość, którą tak uwielbiała. W tym momencie przestał wydawać się jej niewinnym młodym mężczyzną, który sprawił, że nie potrafiła myśleć już o nikim innym. Potarła dłonią kolano. Za wszelką cenę próbowała nie dać po sobie poznać, że coś jest nie tak.
- Zupełnie nie wiem, o co ci chodzi - rzuciła z rozbawieniem i oparła łokieć o stół.
- Nie musisz. Po prostu zrób to, co mówię - upił łyk z filiżanki, którą przed chwilą postawiła przed nim długonoga brunetka, która o mały włos nie rozlała herbaty wprost na chłopaka.
- Nie zamierzam słuchać twoich porad, które zupełnie nie mają podstaw - prychnęła pod nosem. Jedyne czego nienawidziła bardziej niż dzieci to to, jak ktoś mówił jej co ma robić i jak się zachowywać.
- Nie wiesz nawet jak bardzo się mylisz - szepnął pod nosem.
- Słucham? - była naprawdę zła. Nie sądziła, że to spotkanie nagle może obrać taki kierunek. Nie dalej jak paręnaście minut temu niemal skakała z radości na jego widok. Teraz chciała po prostu od niego odejść.
- Powiedziałem, że ta herbata jest wyborna - jego oczy na powrót stały się radosne i błyszczące, ale ona już wiedziała, że to mogą być tylko pozory. Wiedziała, że Shin Woo miał jakiś sekret. Wiedział prawdopodobnie więcej niż ona mogłaby przypuszczać. Musiała poznać prawdę. Po prostu musiała.
- Masz rację, ale kawa jest jeszcze lepsza - przewróciła teatralnie oczami. Spoglądała na niego. Na jego twarz, która była odrobinę dziecięca, ale to pewnie właśnie miało dla niej taki ogromny urok. Było w nim coś, co ciągnęło ją do niego jak magnes. I już prawdopodobnie wiedziała, co to takiego. Uwielbiała poznawać tajemnice, a to była ta, którą poznać po prostu musiała - za wszelką cenę. Zapadła między nimi cisza, której ona nie chciała przerywać. Bo cisza czasem była lepsza niż wielogodzinna rozmowa. Słyszała gwar rozmów, ale to wszystko dochodziło do niej jakby z odległego świata. Teraz liczył się tylko on. Shin Woo nagle zesztywniał, ale dosłownie sekundę później wróciła jego luźna postawa. Ale ona wiedziała, że coś było nie tak. Już wiedziała, że Kang był niesamowitym aktorem.
- Powinniśmy już się zbierać - odparł znudzony, ale tak naprawdę w środku się gotował. Z trudem dostrzegł go w tłumie, ale nie pomyliłby go z nikim innym. Nie było takiej możliwości. Zastanawiał się, co znów knuje. Już któryś raz z rzędu widział go w pobliżu Kornelii i wiedział, że coś jest nie tak.
- Nie dopiłam jeszcze nawet kawy - rzuciła z wyczuwalną w głosie pretensją.
- Trudno - wstał niczym rażony piorunem i chwycił ją za nadgarstek. Sprawił jej tym niemały ból, ale była w takim szoku, że nie była w stanie wydobyć z siebie najmniejszego dźwięku.
- Dokąd idziemy? - spytała prawie biegnąc za chłopakiem. Jego uścisk tylko się wzmocnił, a krok był jeszcze szybszy. Manewrował między ludźmi zupełnie tak, jakby miał to wyuczone od lat i nie stanowiło to dla niego żadnej nowości. Tylko ona odbijała się od przechodniów niczym piłeczka pingpongowa. W końcu nie wytrzymała i stanęła w miejscu, zapierając się obcasami o wystającą kostkę brukową - nigdzie się nie ruszę dopóki nie powiesz mi. co się tutaj dzieje! - krzyknęła zdenerwowana. Spojrzał na nią, a ona mogłaby przysiąc, że w jego oczach widziała strach.
- Nie pytaj, proszę. Po prostu chodź - choć jego oczy zdradzały nikły strach, ton głosu na to nie wskazywał. Jego proszę było tylko grzecznościową wstawką, która nie znosiła sprzeciwu. Bez słowa ruszyła dalej. Nic nie rozumiała z zaistniałej sytuacji i nie do końca była pewna czy chciałaby to wiedzieć. Widziała jak chłopak, co chwilę odwraca głowę do tyłu i z każdym kolejnym krokiem przyspieszają coraz bardziej. Po kilku minutach znaleźli się na podziemnym parkingu niedaleko głównej części miasta. Bez słowa wepchnął ją na przednie siedzenie pasażera w swoim białym BMW X5, a ona nie protestowała. Obiegł auto dookoła i zajął swoje miejsce. W pośpiechu nacisnął pedał gazu i ruszyli, a Shin nerwowo zerkał w lusterko i odetchnął dopiero w momencie, w którym widział jego osobę bezradnie stojącą w tłumie.
- Możesz mi łaskawie powiedzieć przed kim tak uciekaliśmy? - spytała zakładając ręce na piersi -i zapnij pasy - dodała zirytowana. Posłusznie zapiał pas, ale nie zdawał się być chętny, aby udzielić jej odpowiedzi.
- Być może kiedyś będę mógł Ci powiedzieć - uśmiechnął się przepraszająco w ten swój czarujący sposób i to wystarczyło by zwrócić jej myśli na inne tory. Wiedziała, że jeszcze powróci do tej rozmowy. Pewnego dnia znów o to zapyta.
- Dokąd jedziemy? - widziała mijany krajobraz i już wiedziała, że dawno temu wyjechali z miasta.
- Mam coś do załatwienia w siebie. Później odwiozę Cię do domu - włączył jakąś przyjemną muzykę, a ona przymknęła oczy. Ten dzień był jeszcze dziwniejszy niż mogłaby przypuszczać, a byłą pewna, że najlepsze dopiero przed nią. Pokręciła lekko głową z niedowierzaniem. Nigdy nie sądziła, że na jej drodze pojawi się jakiś mężczyzna, któremu pozwoli na porwanie.
ooh, akcja między Shin Woo i Kornelią. Czekałam na to :)
OdpowiedzUsuńFajny, fajny rozdział tylko chyba troszku krótki, albo mi się tak wydaje.
'Ellie