środa, 27 marca 2013

Część piąta

Leżał na swoim łóżku, wpatrując się w biały sufit. Myślami był daleko stąd. Po głowie błąkał mu się obraz dziewczyny o długich rudych włosach i niebieskich jak ocean oczach. Wciąż nie potrafił zrozumieć, co takiego miała w sobie. Od ich pierwszego spotkania nie było chwili, w której o niej nie rozmyślał. Intrygowała go jej postawa. Zamknął oczy, przekręcił się na lewy bok i  podciągnął kolana bliżej brody. Wrócił pamięcią do tamtego dnia, w którym zobaczył ją po raz pierwszy. 


Biegł przed siebie ile tylko miał sił w nogach. Obrócił się za siebie i spoglądał przez chwilę czy nikt go nie śledzi. Odetchnął z ulgą, ale tylko na moment. Czym prędzej znów przyspieszył. Zbiegł z głównego rynku i skierował się w jakąś boczną uliczkę - koniecznie taką, na której jest najwięcej ludzi. Pluł sobie w twarz, że akurat dzisiaj musiało mu się to przytrafić. Dzisiaj, gdy ubrał na siebie swój ukochany długi luźny sweter i poszarpane spodnie, na górę narzucił ramoneskę, a na nogi założył swoje ciężkie workery. Lubił swój styl, ale ten strój nie nadawał się do ucieczki. Znów spojrzał przez ramię, a gdy usiłował wznowić bieg poczuł nagłe uderzenie. Cholera - zaklął w myślach i zerknął w dół. Na ziemi siedziała rudowłosa dziewczyna, która wpatrywała się w niego niesamowicie niebieskimi oczami. Jej śnieżnobiała skóra kojarzyła mu się z alabastrem. 

- Przepraszam najmocniej - wydyszał i wyciągnął dłoń w kierunku owej osoby. Oczekiwał jakiejś jej reakcji, ale ta nie nadchodziła. Dziewczyna wciąż się nie ruszała. Wyglądała niczym najpiękniejszy posąg świata. Jej błyszczące oczy go hipnotyzowały. Czuł się jakby świat nagle zwolnił i nie istniało już nic innego, poza ich dwójką. Przekrzywił lekko głowę i zagryzł wargę. Niebieskooka wciąż nie dawała żadnego znaku, a on stał z wyciągniętą w jej kierunku ręką. Zlustrował wzrokiem jej sylwetkę. Była bardzo chuda, co na tutejsze standardy było rzadkością. W kraju, z którego pochodził pewnie niejedna zazdrościłaby jej figury.
- Nic się nie stało - wydusiła z siebie jakby wyrwana z letargu. Uchwyciła jego dłoń. Jej skóra była niesamowicie miękka i delikatna. Z łatwością ją podniósł, co jeszcze bardziej utwierdziło go w przekonaniu, że rudowłosa piękność jest filigranową kobietą. Stanęli ramię w ramię.
- Jeszcze raz przepraszam - spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się szeroko. Były niesamowite. Widział takie po raz pierwszy w życiu. Przyzwyczaił się już do tego, że tutaj wszystkie kolory tęczówki są powszechne. Przeczesał grzywkę, która opadła mu na czoło. Czuł się niespokojny. Chciał z nią dłużej porozmawiać, ale nie mógł. To nie była odpowiednia chwila.
- Dziękuję za pomoc - ona także się uśmiechnęła.
- Muszę lecieć, ale mam przeczucie, że jeszcze się spotkamy - odrzekł szybko i począł się oddalać. Czuł jej wzrok na swoich plecach, a ostatnią rzeczą jaką dostrzegł, był jej wzrok pełen uwielbienia i błyszczące oczy. Wtem doznał olśnienia. Nie zapytał nawet o jej imię - jak się nazywasz?
- Kornelia - tego imienia jeszcze nie usłyszał.
- Jestem Shin Woo - krzyknął, usilnie próbując być głośniejszym niż grupka nastolatek po jego lewej stronie. Były strasznie irytujące - do zobaczenia! - okręcił się na pięcie i wmieszał w tłum, a kiedy wiedział, że zgubiła go z pola widzenia, znów zaczął biec.


Uśmiechnął się sam do siebie, a na to wspomnienie poczuł przyjemne ciepło. Była wyjątkowa i taka inna. Jej imię długimi godzinami odbijało się echem w jego umyśle. 



Przechadzał się swoją ulubioną galerią handlową. Większość rzeczy, które tutaj znajdował nie była w jego stylu, ale lubił obserwować ludzi. Mijał właśnie wystawę jednego z lepszych projektantów na świecie, gdy zauważył w środku kogoś, kto przykuł jego uwagę. Dostrzegł tę rudą dziewczynę, którą spotkał parę dni temu na mieście. Siedziała na małej kanapie z jakąś szatynką, która ewidentnie nie była zadowolona z tego spotkania. Widział ją po raz pierwszy, ale to nie ona tak go zaciekawiła. Podszedł jeszcze bliżej wielkiej szyby i wytężył wzrok. Doskonale ją widział. Siedziała wyprostowana jak struna z dumnie podniesioną głową i nonszalancko założoną nogą na nodze. Wydawała mu się być taka inna niż wtedy, gdy się spotkali po raz pierwszy. Po chwili zobaczył, że podnoszą się z miejsca. Czym prędzej schował się za filarem i bacznie obserwował jak się przemieszczają. Weszły do kolejnego sklepu. Zarejestrował w pamięci jej obraz. Patrząc na miejsca, które odwiedziła, jednego mógł być pewien - była bogata. Nie wiedział kim była ta druga, ale wyglądała jak jej służąca. Nosiła za nią posłusznie torby, a na wszystkie pytania tylko przytakiwała ruchem głowy. Znów się w nią wpatrywał. Kornelia z każdą chwilą intrygowała go jeszcze bardziej. Miał wrażenie, że widzi zupełnie inną osobę aniżeli tamtego dnia. Odszedł w stronę kawiarenki i oparł się o barierkę. Czekał na moment, w którym opuszczą Gucci'ego. Szarpnęła koleżankę i prawie siłą wyciągnęła ją na zewnątrz. Nie zważała na nią - szła prosto. Biła od niej dziwna siła, której nie widział przy ich pierwszym spotkaniu. Z każdą chwilą był coraz bardziej zainteresowany jej osobą. Miał zadanie do wykonania, ale postanowił poświęcić parę minut. 

- Znów się spotykamy - gwałtownie się zatrzymała i obróciła na pięcie. Widział zaskoczenie w jej oczach, które sekundę później zniknęło z jej twarzy. Tak samo jak wszystkie uczucia, które tamtego dnia tak dobrze dostrzegł.
- Masz rację - podeszła bliżej. Tak, że bez trudu mógł ujrzeć jej piękne niebieskie oczy.
- Co tutaj robisz? - rzucił od niechcenia. Przecież doskonale wiedział. Od parunastu minut bacznie wodził za nią wzrokiem. 
- Drobne zakupy - za wszelką cenę usiłował się nie roześmiać. Te zakupy wcale nie były drobne. Usłyszał po swojej lewej stronie prychnięcie. Nieznajoma szatynka widocznie miała takie same poglądy, jak on odnośnie małego hobby rudowłosej. 
- Wiedziałem, że jeszcze się spotkamy - przyrzekłby, że na jej policzkach pojawił się drobny rumieniec, a może tylko mu się wydawało? Kornelia z całą pewnością była dziwną kobietą, ale to właśnie ta 'inność' tak bardzo go fascynowała. To ona sprawiła, że dzisiaj nie potrafił przejść obok niej obojętnie.
- Ja wręcz przeciwnie - bąknęła tylko i odwróciła głowę w drugą stronę.
- Nie wierzyłaś w moje słowa? - spytał dotknięty tym, co powiedziała. W duchu jednak wiedział, że czekała na to przypadkowe spotkanie. Maskowała swoje uczucia najlepiej jak potrafiła, ale on był lepszy w tę grę. Był w niej mistrzem - może dasz zaprosić się na kawę? - znał odpowiedź, ale chciał poznać jej reakcję. Była dokładnie taka, jak sądził. Szok, który natychmiast zostaje wchłonięty i zastąpiony sztuczną aurą. Dyskretnie spojrzał na zegarek i prawie jęknął z przerażenia. Stracił więcej czasu, aniżeli to było dozwolone. 
- Innym razem - uśmiechnęła się w jego stronę, a on dziękował Jowiszowi, że odmówiła. 
- A więc do zobaczenia ponownie - wzruszył ramionami i usilnie próbował ją zmusić do odejścia. Dziewczyna jednak jak na złość dalej stała w miejscu. Niedobrze - pomyślał.
- Do zobaczenia Shin Woo - poprawiła włosy, a on na ten gest o mały włos się nie roześmiał. Jakież to było próżne z jej strony. Ostatni raz zerknął w jej stronę i ruszył do wyjścia.
- Niedługo się zobaczymy panno Zdrojewska - włożył ręce do kieszeni i przyspieszył kroku. Czas go gonił. Niemalże czuł już 'jej' oddech na karku. Zbliżała się z prędkością światła. Musiał zdążyć. Musiał.


Gwałtownie otwarł oczy i usiadł na materacu. W swoim powrocie do przeszłości posunął się za daleko. Chciał wrócić tylko do momentu, w którym była rudowłosa, ale się nie udało - tamta noc powróciła niczym bumerang. Na samą myśl przeszły go ciarki. Schował głowę w rękach i kołtunił swoje włosy. Próbował o tym zapomnieć, a teraz na własne życzenie wszystko to wróciło. 

- Paniczu - rozległ się głos za drzwiami.
- Można wejść - burknął tylko, ale nie zmienił pozycji.
- Pański ojciec wzywa - do jego sypialni wszedł mężczyzna z pogodnym uśmiechem na twarzy. Był ledwie po trzydziestce, ale wyglądał na co najmniej parę lat mniej.
- Przekaż mu, że nie jestem w nastroju - wstał z materaca i podszedł do barku, z którego wyjął swoje wybawienie - soju. Dziękował sobie za swoją zapobiegliwość i za to, że zrobił zapas zbawiennego płynu.
- Twierdzi, że to sprawa niecierpiąca zwłoki .
- Kamerdynerze Seo jak przedstawia się grafik na najbliższy miesiąc? - zdawał się nie słyszeć jego wcześniejszych słów.
- Na początku przyszłego miesiąca odbędzie się coroczny bankiet charytatywny. Poza nim zaplanowane jest parę spotkań biznesowych - wyrecytował jak z pamięci.
- Doskonale. Kiedy ma być ten bankiet? - przyglądał się swojemu odbiciu w szybie okiennej. Nie zauważył nawet kiedy na zewnątrz zdążyło się już ściemnić.
- Dziesiątego października. Czy jeszcze w czymś mogę pomóc? 
- Możesz odejść - brunet odprawił go gestem ręki.
- Gdybym był potrzebny proszę zawołać, paniczu Kang - pokłonił się nisko i wyszedł. Shin Woo przez moment wpatrywał się w krajobraz za oknem. Na całej posesji zdawało się być spokojnie. Nie sądził nawet, że tyle czasu poświęci na rozmyślania o jakiejś dziewczynie. Ona była inna - tajemnicza i wyjątkowa. Musiał poznać ją lepiej. Już wiedział jak ma to zrobić. Poprawił swój czarny, wycięty w serek sweter i także opuścił swoją sypialnię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy