[muzyka]
Kornelia stała przed wielkim lustrem i z uśmiechem na twarzy wpatrywała się w swoje odbicie.
- Co panienka sądzi o tej sukience? - krytycznym okiem spojrzała na materiał wiszący na wieszaku, który trzymała w ręce jedna z jej pokojówek.
- Nie nadaje się - odesłała ją gestem dłoni i oczekiwała na kolejną propozycję.
- A te buty? - kolejna ze służących czekała na jej werdykt.
- Absolutnie nie - usiadła w fotelu i przyglądała się poczynaniom dziewczyn, które w pośpiechu biegały tam i z powrotem po całej garderobie. W duchu bawiło ją to niesamowicie. Ona przywykła do takiego życia. Miała wszystko, czego tylko zapragnęła.
- A może to? - pisnęła niska brunetka i schowała się za proponowanym przez siebie strojem.
- Idealne - rudowłosa klasnęła w dłonie i energicznie podniosła się z fotela - a teraz możecie wyjść - posłusznie się pokłoniły i czym prędzej opuściły jej sypialnię. Podeszła do lustra i przyłożyła ubrania do ciała. Miała rację. Na dzisiaj były idealne. Krótka biała sukienka do połowy uda była strzałem w dziesiątkę. Na ramiona narzuciła czarną skórzaną ramoneskę i dużą torbę. Wyszła z pokoju i zeszła na dół do salonu, gdzie wpadł na nią kamerdyner.
- Czy mamy na panienkę czekać z obiadem? - spytał, kłaniając się.
- Nie - obrzuciła go drwiącym spojrzeniem i wsunęła na nos duże białe okulary - przygotuj samochód.
- Oczywiście - znów się pokłonił i czym prędzej się oddalił. Zjechała windą na sam dół apartamentowca. Przeszła przez wielkie szklane drzwi i wyszła na zalane słońcem ulice.
- Kluczyki - pstryknęła palcem na młodego i przestraszonego chłopaka, sekundę później w jej dłoni leżał pęk kluczy, a drugi chłopak otwierał jej drzwi. Usiadła za kierownicą i nacisnęła pedał gazu.
Od stóp do głowy jestem pełna pewności siebie,
I kiedy idę, kroczę z podniesioną głową.
Z piskiem opon zatrzymała się przed jednym z niewielu domów w tej dzielnicy. Wzdrygnęła się spoglądając na drugą stronę ulicy, gdzie włóczył się jakiś pijaczyna. Była całkowicie zdegustowana tym widokiem.
- Pospiesz się - syknęła w stronę swojej znajomej - nie zamierzam spędzić tutaj połowy dnia.
- Musisz taka być? - spytała szatynka zapinając pas.
- O co ci znów chodzi? - poprawiła okulary, które lekko się zsunęły i znów wcisnęła gaz.
- Mówiłam ci już, że powinnaś być milsza dla ludzi - teatralnie założyła ręce na piersi, a Zdrojewska tylko prychnęła pod nosem.
- Ja nic nie muszę - uśmiechnęła się pod nosem i mocniej ścisnęła kierownicę swojego czerwonego kabrioletu.
- Jak chcesz - odwróciła twarz w drugą stronę, jakby była zainteresowana tym, co dzieje się po prawej stronie. Czterdzieści minut później obie wysiadały już na prywatnym parkingu w jej ulubionym centrum handlowym. Wjechały na pierwsze piętro ruchomymi schodami.
- Aisssh - usłyszała obok siebie Aurelia i wbiła pytające spojrzenie w niebieskooką.
- Co się stało? - stanęła w miejscu.
- Nic takiego - wzruszyła ramionami - znów idzie za mną jakiś mężczyzna. Całkiem przystojny, ale nie w moim typie - ruszyła przed siebie, a zszokowana Wierzbicka nadal stała w miejscu. Nienawidziła tej jej pieprzonej pewności siebie. Nienawidziła tych dni, kiedy była taka zmanierowana.
Gdy przechodzę każdy jest zazdrosny,
Za mną jest mnóstwo mężczyzn.
Miała dni, w których była normalną dziewczyną - taką, z którą mogła rozmawiać o swoich problemach. Prawda jednak była taka, że Kornelia Zdrojewska na swój sposób była zwykłą rozpieszczoną panienką, która nie potrafiłaby żyć inaczej niż do tej pory. Szatynka nie wyobrażała sobie momentu, w którym zabrano by jej świtę służących i kamerdynera, a także pozbawiono pieniędzy. Parsknęła śmiechem.
- Z czego się śmiejesz? - szarooka zauważyła spojrzenie rudowłosej.
- Tak po prostu - posłała jej delikatny uśmiech i znów się roześmiała. To była bardzo ciekawa wizja, która nigdy się nie spełni. Nie sądziła też, że ona kiedykolwiek zmieni swoje postępowanie. Taka już była.
Robię zakupy dopóki nie padnę.
Dzisiaj, jutro - pieniądze są jedyną rzeczą, o którą się nie martwię.
- Nogi już mnie bolą! - krzyknęła Wierzbicka po czterech godzinach przeglądania sukienek i innych ubrań.
- Nie marudź - warknęła Kornelia i powróciła do przeglądania najnowszej kolekcji Gucci'ego - trzeba było założyć płaskie buty - obdarzyła ją sarkastycznym uśmiechem.
- Jakbyś mi na to pozwoliła - szepnęła pod nosem.
- Racja. Nie mogłaś - wzruszyła ramionami.
Nie przejmuję się niczym.
Zawsze mam to, czego chcę.
- Nie mogłaś zabrać ze sobą swojego pingwina? - błagalnie spojrzała na przyjaciółkę.
- Nie. Miał inne sprawy na głowie - machnęła ręką i ekspedientka podała jej filiżankę z kawą.
- Długo jeszcze? - spytała z rezygnacją i oparła głowę na dłoni. Dostawała już oczopląsu od ilości kolorów, które migały jej przed oczyma. Miała zdecydowanie dość, ale wiedziała, że Kornelia jest w swoim żywiole. Kompletowanie własnej garderoby było prawdopodobnie jedynym zajęciem, którym zajmowała się osobiście - od pozostałych miała ludzi.
- Nie. Jeszcze tylko jedno miejsce. Wstawaj - szarpnęła szatynką i wyszła ze sklepu, nie zaszczycając ekspedientki spojrzeniem. Szła z wysoko podniesioną głową i poważną miną. Jakże ona nienawidziła tej sztucznej pozy, którą przybierała Kornelia w publicznych miejscach. Zawsze czuła się lepsza od innych i na wszystkich spoglądała z góry. Pokręciła z bezsilności głową i włóczyła się za nią, targając jej torby pełne nowych nabytków.
- Znów się spotykamy - usłyszała czyjś głos i odwróciła się na pięcie. Stał opierając się o barierkę jednej z jej ulubionych kawiarenek. Po raz kolejny jego piękna twarz przyprawiła ją o dreszcze.
- Masz rację - podeszła do niego, całkowicie zapominając o Wierzbickiej.
- Co tutaj robisz? - spytał uśmiechając się zabójczo. Na matkę naturę! Dlaczego ona miała taką słabość do Azjatów? Dlaczego ci mężczyźni byli tak zabójczo przystojni? Jeszcze bardziej niż w tych serialach, które oglądała po nocach kiedy nikt nie patrzył.
- Drobne zakupy - posłała mu zabójczy uśmiech i zmieszana spuściła głowę.
- Drobne? - szepnęła pod nosem Wierzbicka i teatralnie przewróciła oczami. Była zdziwiona nagłą zmianą zachowania przyjaciółki.
- Wiedziałem, że jeszcze się spotkamy - przyglądał się tej dziewczynie, która od tamtego momentu stale błąkała się w jego myślach. Miała w sobie coś takiego, co sprawiało, że usilnie chciał ją zapamiętać. Była taka niezwykła. Wydawała mu się pasować do jego pokręconego świata. Czuł, że byłaby w stanie to zaakceptować i się do tego przyzwyczaić.
- Ja wręcz przeciwnie - przestępowała z nogi na nogę.
- Nie wierzyłaś w moje słowa? - pokazał swoje białe zęby, a ona o mały włos nie upadła. Cholera! Za dużo azjatyckich słodkości w pobliżu działało na nią niekoniecznie pozytywnie - może dasz się zaprosić na kawę?
- Innym razem - odparła bez namysłu. Jej grafik na dzień dzisiejszy był zaplanowany i nic nie było go w stanie zmienić - nawet Shin Woo.
- A więc do zobaczenia ponownie - wzruszył ramionami i wciąż się w nią wpatrywał z nieodgadniętym wyrazem twarzy. Z każdą chwilą było jej coraz duszniej. Nie była przyzwyczajona do takiej bliskości ze strony żadnego z mężczyzn. Mogła mieć każdego, ale tak naprawdę nigdy nikogo nie miała. To nie należało do jej priorytetów.
- Do zobaczenia Shin Woo - poprawiła swoje włosy i podeszła do Aurelii.
- Niedługo się zobaczymy panno Zdrojewska - włożył ręce do kieszeni i odszedł w przeciwną stronę. Wciąż zastanawiał się dlaczego tak bardzo chciał ją poznać. Dlaczego była taka intrygująca? Zerknęła przez ramię i przez sekundę spoglądała na jego oddalającą się sylwetkę.
Ty będziesz mój, będziesz mój!
- Kto to był? - zadała pytanie, które kołatało się w jej głowie od parudziesięciu minut. Wrzuciła torby na tylne siedzenie czerwonego kabrioletu Kornelii i usiadła na miejscu pasażera.
- Nikt taki - odrzekła z dziwnym błyskiem w oku i nacisnęła pedał gazu.
***
Fragmenty piosenki pochodzą z podkładu muzycznego.
Biała sukienka - wiesz czym mnie zachwycić. :D
OdpowiedzUsuńKornelia jest... specyficzna. Wychowanie robi swoje, a pieniądze to silna broń, ale i tak darzę ją sympatią. Bogaci, ale inteligentni ludzie są... Prawdziwi, autentyczni. Tylko w inny sposób, odwrotny, bo ich lista priorytetów te z jest odwrotna.
Dlaczego ona przyjaźni się z Wierzbicką?