piątek, 8 marca 2013

Część druga

Kornelia oczekiwała na swoją przyjaciółkę w ich ulubionej kawiarni na głównym rynku. Wzrokiem wodziła za turystami, którzy co rusz podziwiali jeden z wielu zabytków. Kochała to miasto i jego wszystkie tajemnice. Nie wyobrażała sobie siebie w innym miejscu na ziemi. Nie przeszkadzał jej nawet natłok ludzi chcących pozwiedzać jej azyl. Uśmiechnęła się sama do siebie. W tym miejscu nie ważne było kim jesteś i skąd pochodzisz, tutaj można było odkryć swoje prawdziwe "ja". Wszystkie języki świata mieszały się w jeden. Słyszała Amerykanów, Australijczyków, Chińczyków, a nawet Hiszpanów. Kochała różnorodność, której mogła doświadczyć chociaż przez moment. Odkąd pamiętała, jej największym marzeniem było podróżowanie po świecie i wciąż to kochała. Uwielbiała przechadzać się ciasnymi uliczkami i nawet przeciskanie się przez chmary ludzi jej nie przeszkadzało. To miasto łączyło przeszłość z teraźniejszością. Na każdym kroku widać było ślady minionych epok i właśnie to, tak bardzo ją fascynowało. Mogła godzinami spacerować po głównym rynku i jego mniejszych odnogach. Zawsze zamykała oczy i wyobrażała sobie, jak mogło wyglądać dane miejsce kilkaset lat temu, zastanawiała się czy wtedy także tętniło życiem tak, jak dzisiaj. To był jej sposób na odreagowanie negatywnych emocji - jej ostoja, jej ucieczka od rzeczywistości, która czasem ją przytłaczała. 
- Znów to robisz - usłyszała cichy głos i szuranie krzesła. Wybudziła się z letargu i mętnym wzrokiem spojrzała na osobę, która się do niej dosiadła.
- Co robię? - spytała, próbując powrócić duchem do ciała.
- Śledzisz ludzi - szatynka roześmiała się na widok zmarszczonego czoła panny Zdrojewskiej. 
- Nieprawda - zaprzeczyła buntowniczo i energicznie kiwała głową.
- Co więc robiłaś? - wbijała w nią swoje szare oczy.
- Myślałam - szepnęła, spuszczając wzrok. Nie lubiła gdy ktoś przyłapywał ją na bujaniu w obłokach. Zazwyczaj tego nie robiła i bardzo rzadko sobie na to pozwalała. Na co dzień starała się twardo stąpać po ziemi, ale czasem nie dawała rady. Marzenia wydawały się być najlepszą ucieczką. 
- Wypatrzyłaś kogoś ciekawego? - Aurelia uśmiechnęła się promiennie i gestem ręki przywołała kelnerkę, którą rudowłosa obrzuciła krytycznym spojrzeniem.
- Dzisiaj jeszcze nie - przyznała i upiła łyk swojej mrożonej kawy, delektując się promieniami słonecznymi, które przyjemnie ogrzewały jej twarz. 
- Jeszcze? - Wierzbicka uniosła jedną brew do góry, ale ten gest wciąż jej nie wychodził. Niebieskooka parsknęła śmiechem.
- Dzień się jeszcze nie skończył - wydusiła z siebie między jedną, a drugą salwą śmiechu.
- Powinnaś się tego oduczyć, wiesz? - spojrzała na przyjaciółkę karcącym spojrzeniem.
- O czym mówisz? - nie miała zielonego pojęcia.
- Powinnaś przestać oceniać ludzi po tym, co noszą i jak to noszą - Kornelia wyczuła w jej głosie odrobinę zarzutu. Do dzisiaj pamiętała, jak się poznały.
- Taka już jestem, wiesz o tym dobrze. 
- Musisz przestać patrzeć na ludzi z wyższością - założyła ręce na piersi i oparła swoje plecy na krześle. Słońce raziło ją w oczy. Nigdy go nie lubiła. Wolała blady odcień swojej skóry - im jaśniejszy, tym lepszy.
- Popracuję nad tym - rzuciła i spojrzała w bok. Wielki zegar wskazywał godzinę piętnastą.
- Obie wiemy, że to kolejna obietnica, której nie spełnisz - zerknęła w tym samym kierunku, co Zdrojewska, ale nie zauważyła tam niczego, co mogłoby ją zainteresować.
- Dlaczego więc wciąż tego oczekujesz? - nagły chłód w głosie rudowłosej sprawił, że dziewczyna zachwiała się na krześle.
- Liczę na twoją zmianę - oparła ręce na stoliku.
- Ludzie się nie zmieniają. Zmienia ich otoczenie - odrzekła głosem, w którym nie było żadnych emocji. 
- Na ciebie nawet to nie działa - uśmiechnęła się, chcąc rozładować sytuację. Wiedziała już, że przegrała tę wojnę po raz kolejny. Znała niebieskooką od trzech lat, ale wciąż nie potrafiła się przyzwyczaić do tego, że są tak różne. Takie odmienne. 
- Taki już mój urok - puściła jej oczko, a parę sekund później, obie śmiały się do łez. Ostatnie lata to był ich czas wzlotów i upadków. Mimo wszystko wierzyły, że będą się trzymać razem. Jak najdłużej się da. Uzupełniały się nawzajem i tylko to się liczyło.


~*~

Szła przed siebie i całą swoją uwagę skupiała na krajobrazach, które mijała. Z Aurelią rozstała się dobre parędziesiąt minut temu, ale dopiero teraz wracała do domu. Nic nie mogła poradzić na to, że miasteczko dopiero nocą ożywało i wtedy było dla niej najciekawsze. Szła dumnym i dostojnym krokiem, a na jej twarzy widniał szeroki uśmiech. Nawet oczy miały w sobie iskierkę radości. Miała fantastyczny humor i nic nie było go w stanie zepsuć. Przeszła przez cały główny rynek i wkroczyła w jedną z wielu bocznych uliczek - jej ulubioną. To właśnie na niej znajdowało się najwięcej sklepów, które uwielbiała. Nie miała ochoty na zakupy, ale zawsze można popatrzeć na wystawę. Tak jak sądziła, było tutaj mnóstwo ludzi. Ta alejka była jedną z najbardziej zaludnionych, bez względu na porę roku. Stanęła przed swoim ukochanym sklepem i podziwiała manekiny ubrane w piękne stroje. Chwilę później ktoś do niej dobił, a siła uderzenia była tak wielka, że rudowłosa straciła równowagę i wylądowała na chodniku.
- Przepraszam najmocniej - wydyszał napastnik i wyciągnął w jej kierunku swoją rękę. Uniosła oczy w górę i zamarła. Oto, tuż przed nią, z dłonią gotową do pomocy, stał mężczyzna będący ucieleśnieniem jej cichych westchnień. Miała wrażenie, że śni. To nie mogło dziać się w rzeczywistości, to nie mogło być prawdą. Od miesięcy wzdychała do ekranowych azjatyckich przystojniaków. Teraz los sprawił, że spotkała takiego na własne oczy. Wpatrywała się w niego z nieodgadniętym wyrazem twarzy i nienaturalnie wytrzeszczonymi oczyma. Spoglądała na niego tak, jakby starała się doszukać jego realności. Musiał być wytworem jej wyobraźni. Był zbyt idealny. Jego wysoka i umięśniona budowa ciała sprawiała, że miała ochotę zemdleć z wrażenia. Patrzył na nią brązowymi, prawie czarnymi oczami, w których widziała troskę i przejęcie. Grzywka zawadiacko opadała mu na czoło. Wyglądał tak młodo, że miała ochotę krzyknąć z zachwytu. Nigdy nie sądziła, że jej ukochani azjatyccy przystojniacy naprawdę mogą tak wyglądać. Jeden z nich był w zasięgu jej ręki i był całkowicie realny.
- Nic się nie stało - wydusiła z siebie i chwyciła jego dłoń. Z łatwością ją podniósł. Stanęli ramię w ramię. Zawsze sądziła, że ludzie z tamtych rejonów są bardzo niscy, ale ten chłopak chyba był wyjątkiem. Mimo swoich obcasów wciąż była od niego niższa. Jej wzrost nie był imponujący, mierzyła tylko metr sześćdziesiąt cztery. 
- Jeszcze raz przepraszam - uśmiechnął się do niej, ukazując swoje idealnie białe zęby. W jego policzkach powstały urocze dołeczki, które były tak rozkoszne, że miała ochotę powiedzieć tylko jedno słowo: kawaii. Na szczęście w porę nadeszło opanowanie. Nie należała do tamtego świata i takie zachowanie jej nie pasowało. 
- Dziękuję za pomoc - posłała mu jeden z tych najbardziej zabójczych uśmiechów, jakie miała w swojej kolekcji. Otrzepała swoje spodnie z pyłu i wbiła w niego swoje spojrzenie.
- Muszę lecieć, ale mam przeczucie, że jeszcze się spotkamy - znów się do niej uśmiechnął, a ona o mały włos nie straciła dopiero co odzyskanej równowagi. Dlaczego tak na nią działał? Stała w tym samym miejscu i patrzyła jak się oddalał. Była całkowicie zaskoczona i wciąż miała wrażenie, że to tylko wymysł jej fantazji. Chłopak nagle przystanął i odwrócił się do niej - Jak się nazywasz?
- Kornelia. 
- Jestem Shin Woo - usiłował przekrzyczeć gromadkę rozchichotanych małolatów, którzy właśnie go mijał -  do zobaczenia! - okręcił się na pięcie i zniknął w tłumie, a ona jak mantrę powtarzała jego imię.

~*~

Z wściekłości zaciskał ręce na kierownicy swojego ukochanego auta. Jego misternie ułożony plan zaczynał mieć pewne luki, na które nie mógł sobie pozwolić. Wszystko musiało się udać. Musiało. Spojrzał przez szybę na dziewczynę, którą miał śledzić i uderzył ręką w klakson. Był zdenerwowany do granic możliwości. Wrzał od środka. Nienawidził gdy coś nie szło po jego myśli, a w dodatku nie z jego winy! Ze wszystkich sił postara się, aby nic nie zniweczyło jego zamiarów. Wykona to zadanie, choćby miał zginąć.


***

Azjatyckie ciastko zawsze miało się tutaj pojawić. Tak jak i wiele, wiele więcej w tym temacie. Należy mi wybaczyć moją obsesję na punkcie Azji w ostatnim czasie.

1 komentarz:

  1. Jeśli nie chcesz podawać jakie to miasto, to musisz pozbyć się języków jakie można tam spotkać, bo one wykluczają, że to miejsce jest tym konkretnym krajem.
    Skoro ma pieniądze to dlaczego marzyła o podróżowaniu po świecie?
    Co znaczy "kawaii"?

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy