sobota, 18 stycznia 2014

Część dwudziesta czwarta

Początek wiosny w tym roku był naprawdę paskudny. Zima ani rusz nie myślała by się skończyć i ustąpić miejsca cieplejszym dniom. I tak oto w ten mroźny marcowy poranek, Kornelia szybkim krokiem przemierzała uliczki swojego ukochanego miasta. W kieszeni czarnego zimowego płaszcza leżała mała zmięta kartka z zapisanym w pośpiechu adresem miejsca, w którym mogła uzyskać odpowiedzi na pytania, których szukała od niemal miesiąca. Bo minął już prawie miesiąc odkąd Shin nie żył, a ona umarła wraz z nim. Zaszła w niej jakaś zmiana i wiedziała już, że nigdy nie będzie dawną sobą. W myślach powtarzała nazwę ulicy niczym mantrę. Z każdym kolejnym krokiem ogarniał ją większy niepokój, ale nie mogła się wycofać. Nie kiedy poprzysięgła zemstę. Minęła jeden z zakrętów i skręciła w jakąś boczną uliczkę, na której znalazła się po raz pierwszy w życiu. Ale wiedziała dlaczego. To była jedna z najbiedniejszych i prawdopodobnie najbardziej niebezpiecznych dzielnic. Tylko tutaj stały stare walące się budynki, w których nie chciałby mieszkać nawet bezdomny pies, a co dopiero człowiek. Mimo tego to miejsce miało wielu mieszkańców - bezdomnych, wyrzutków społeczeństwa i tych, których nie było stać na zapewnienie sobie godnego bytu. Wzdrygnęła się kiedy poczuła, że jej noga jest mokra. Opuściła głowę i niemal zawyła z wściekłością kiedy okazało się, że jej ukochane buty będą nadawać się już tylko do wyrzucenia bo nigdy nie doczyści ich z tego błota, w które przypadkiem wdepnęła. Z kolejnym wdechem jej żołądek boleśnie się skurczył i miała wrażenie, że zaraz zwróci swój lunch. Już dawno nie czuła takiego smrodu, a był to zapach stęchlizny pomieszany z brudem, potem, alkoholem i gnijącymi resztkami w śmietnikach, które zbyt rzadko opróżniano. Przełknęła ślinę i ruszyła szybszym krokiem przed siebie. Chciała być jak najszybciej na miejscu. Ta ulica napawała ją obrzydzeniem. Przelotnie zerknęła na niebieską tabliczkę wisząca na jednym z rogów kamienicy i wiedziała już, że była prawie u celu. Minęła kolejną obskurną kamienicę i następny zakręt. Stanęła na przeciw wejścia do budynku i spojrzała na ceglaną fasadę budynku, którą ktoś kiedyś nieudolnie usiłował pomalować. Farba z biegiem czasu odpadła, a cegły zostały uszkodzone. Efekt renowacji miał przywrócić odrobinę dawnego uroku, a zamiast tego przemienił ją w jeszcze większą ruinę. To zdecydowanie nie był dobry dzień na wycieczkę w to paskudne miejsce. Z obrzydzeniem nacisnęła na mosiężną klamkę w ogromnych drewnianych drzwiach, które także wymagały remontu i weszła do środka. Klatka schodowa prezentowała się tak samo źle jak zewnętrzna ściana - wszędzie odpadała farba, miejscami nawet z tynkiem, a z piwnicy wydobywał się taki smród jakby ktoś trzymał tam martwe ciała. Zatkała nos palcami i z trudem weszła na pierwszy stopień. Stare drewno zaskrzypiało, a ona modliła się by nie runąć w dół bowiem schody były stare i spróchniale i sądziła, że rozpadną się pod jej ciężarem. Ale dotarcie na kolejne piętro nie było łatwe w butach, które na sobie miała. Stopnie już dawno temu straciły swój kształt - były wyżłobione, a gdzieniegdzie widziała nawet dziury, przez które przeświecało światło. Gdy znalazła się na drugim piętrze musiała zrobić mimowolny odpoczynek. Czulą się tak, jakby właśnie przebiegła maraton. Oparła się o czarną żelazną barierkę i przymknęła na chwilę oczy.
- Przepraszam czy coś się stało? - usłyszała za sobą kobiecy głos i odwróciła się na pięcie. Stała przed nią kobieta, która wyglądała na przynajmniej pięćdziesiąt lat. Kornelia otaksowała ją wzrokiem, a potem zajrzała ponad jej głową do środka jej mieszkania. To pozwoliło jej wyrobić sobie dokładne zdanie o kobiecie, która tu mieszkała. 
- Ależ skąd. Szukam Alexa - siliła się na uśmiech, ale był to dla niej zbędny zabieg.
- Pietro wyżej - usłyszała w odpowiedzi, a chwilę później czarnowłosa zniknęła za progiem swojego domostwa. Rudowłosa westchnęła przeciągle i wspięła się na trzecie piętro. Stanęła przed białym wejściem, za którym miała dostać odpowiedzi, których tak pragnęła. Nie bawiąc się w żadne ceregiele - załomotała w drzwi tak, aby jak najszybciej je otwarto. Wewnątrz rozległy się jakieś odgłosy i szurania, a jej serce ogarnęła panika. To byłby ostatni moment by się wycofać, ale tego zrobić nie chciała. Chwile później stalla twarzą w twarz ze Stonem.
- Kornelia, jak milo cię widzieć - zironizował i przepuścił dziewczynę w drzwiach.
- Ciebie także miło widzieć, Alex - uśmiechnęła się ironicznie i weszła do środka. Bacznym wzrokiem rozglądała się po wnętrzu. Mieszkanie nie było imponujących rozmiarów, ale z całą pewnością było dobrą kryjówką. Wygląd zewnętrzny kamienicy nie wskazywał na to, że w jej środku można będzie znaleźć tak luksusowe wnętrze. Salon był naprawdę przestronny jak na tak mały metraż i panował w nim półmrok. Usiadła na kanapie, uprzednio zrzucając z siebie płaszcz. 
- Sądziłem, że pokażesz się wcześniej - zajął miejsce na przeciw niej i spoglądał na jej bladą twarz. 
- Musiałam przemyśleć parę spraw - rzuciła zdawkowo i przyjrzała się bliżej blondynowi. Patrząc na niego teraz, naprawdę nie rozumiała swoich obaw na bankiecie. Nie wiedziała dlaczego wtedy wydawał się być jej przerażającą i zagadkową osobą. Takim człowiekiem był mężczyzna, którego kochała i który teraz już nie żył.
- Jak mniemam masz sporo pytań. Chcesz coś do picia? - zaproponował i ruszył w stronę barku. Delikatnie skinęła głową. Coś, co zawierało w sobie alkohol było w tym momencie doskonałym pomysłem. Chwilę później stanął przed nią kieliszek wypełniony prawie po brzegi czerwonym winem - jej ulubionym. Jego kolor i zapach poznałaby wszędzie.
- Skąd wiedziałeś? - szepnęła niemal niedosłyszalnie.
- Wiem o tobie więcej niż chciałabyś bym wiedział - stwierdził.
- Być może, ale to sprawa drugorzędna. Mam ważniejsze kwestie do omówienia - upiła łyk krwistego płynu i poczuła jak przyjemne ciepło rozlewa się po jej ciele.
- Tego jestem pewien - oparł łokieć na kolanie i bawił się kryształową szklanką, w której znajdował się bursztynowy płyn.
- Jak zginał Shin? - to była kwestia, która nie dawała jej spokoju ani w dzień ani w noc. Chciała to wiedzieć. Chciała moc spróbować sobie wyobrazić jak czul się w chwili śmierci, ale przede wszystkim czy śmierć bolała.
- Nie wiem - usłyszała krótką odpowiedź i spojrzała zdumiona w zielone oczy mężczyzny.
- Jak to nie wiesz? - była naprawdę zaskoczona.
- Nie wiem jak zginął, ale wiem kto go zabił - przechylił szklane naczynie i wlał odrobinę alkoholu w swoje usta.
- Kto?
- Ten sam człowiek, który od lat zapewniał mu takie cudowne życie - na jego twarzy wykwitł złośliwy uśmiech, a w niej się zagotowało.
- Kim on jest? - wycedziła.
- Niedługo będziesz miała okazję sama go poznać. Będziesz musiała do nas dołączyć albo sama zginiesz - jego miarowy ton sprawił, że na jej ciele pojawiła się gęsia skórka.
- O czym ty mówisz? - odstawiła na stół pusty kieliszek i szybko cofnęła rękę. Nie mogła okazać strachu.
- Coś ci pokażę - odstawił na blat swój trunek. Wstał z fotela i podszedł do czarnej jak smoła komody, przekręcił kluczyk w drzwiach i zaczął szukać czegoś w środku. Miała wrażenie, że czas płynie zbyt wolno i sekundy zmieniają się w długie godziny. Jej niepokój rósł z każdą chwilą. Nie wiedziała czego może się spodziewać, a niewiedza napawała ją strachem. Po chwili Alex znów zajął swoje miejsce, a jej podał teczkę grubą na kilkanaście centymetrów. Drżącą dłonią otwarła ją i zamarła. W środku były wszystkie informacje na jej temat. Była metryka jej urodzenia, były akta jej rodziców, raporty z wypadku, wyciągi bankowe z kont jakie posiadał jej ojciec, dane jego poprzednich małżonek, drzewo genealogiczne, a nawet jej plan dnia. Z przerażeniem zatkała usta dłonią. Nie mogła w to uwierzyć.
- Co to jest? - spytała.
- Klucz do życia albo i śmierci - z każdą chwilą irytował ją bardziej. Liczyła, że to będzie prostsze, ale żadna z jego odpowiedzi taka nie była.
- Czy Shin o tym wiedział? 
- Wiedział, ale nie od początku. Zobaczył to dopiero w dzień po naszym pierwszym spotkaniu. Sadził, że go szpieguję. Ale to nie on był celem.
- Ja nim byłam - stwierdziła spoglądając na zdjęcia. Śledzili ją każdego dnia, w każdej chwili. Wiedzieli wszystko. 
- Mówiłem mu, że za to zapłaci. Ostrzegałem go, ale mnie nie posłuchał - westchnął przeciągle, a ona była pewna, że w jego głosie słyszała odrobinę żalu.
- Przed czym go ostrzegałeś?
- Poprzysiągł sobie, że będzie cię chronił nawet za cenę własnego życia. I dokładnie ją zapłacił - zacisnęła dłonie w pięść. Jej najgorsze koszmary okazały się być najprawdziwszą prawdą. Shin zginął przez nią. Przez ich miłość.
- Dlaczego go zlikwidowali?
- Był zbyt wielkim zagrożeniem. Prędzej czy później chciałby odejść, a na to nie można pozwolić nikomu. Wykluczyli go z gry w ostatnim momencie. Przestał być czujny bo był zbyt pewny swoich umiejętności, ale nikt nie jest w stanie być o krok przed mistrzem. Każdy musi ponieść konsekwencje swoich wyborów.
- Jakie są twoje? - nie zauważyła nawet gdy Stone znalazł się przy oknie.
- Musiałem poświecić kobietę, którą kochałem. Nie byłbym w stanie jej ochronić. 
- A więc i ty kochałeś - stanęła obok niego i także spojrzała za szklaną szybę.
- Kochałem, ale wybrałem pieniądze - widziała jak jego ręce zaczynają niebezpiecznie drgać. To nie były wspomnienia, do których chciał wracać.
- Żałujesz? - chciała wiedzieć.
- Każdego dnia - przyznał i spojrzał na nią wzrokiem, w którym widziała ból. I to upewniło ją w słuszności jej racji. Bo Kornelia miała w głowie swój plan, który mogła zrealizować tylko przy jego pomocy.
- Musisz mi pomoc...
- Nie - nie pozwolił jej dokończyć - nie uda ci się. Nikt ich nie pokona, nikt nie obali tych ludzi. Musisz się z tym pogodzić i jeżeli chcesz żyć, zastosuj się do moich rad. Jeden fałszywy krok i pozbędą się ciebie zanim zdążysz mrugnąć okiem.
- Jeszcze zmienisz zdanie. Zobaczysz - odwrócił się od okna i zniknął w głębi kuchni. A ona nie potrafiła pozbierać tego wszystkiego w swojej głowie. Ale ta zemsta była jedynym, co nadawało sens jej dalszej egzystencji.

1 komentarz:

  1. To jest lepsze od kryminałów Christie. Być może źle dobrałam określenie, że to kryminał, ale mi to pasuje. Kocham, gdy w opowieści jest nutka grozy i miłości :)
    Pozdrawiam cieplutko w te cholernie mroźne wieczory i dni,
    'Ellie

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy