Początek wiosny w tym roku był naprawdę paskudny. Zima ani rusz nie myślała by się skończyć i ustąpić miejsca cieplejszym dniom. I tak oto w ten mroźny marcowy poranek, Kornelia szybkim krokiem przemierzała uliczki swojego ukochanego miasta. W kieszeni czarnego zimowego płaszcza leżała mała zmięta kartka z zapisanym w pośpiechu adresem miejsca, w którym mogła uzyskać odpowiedzi na pytania, których szukała od niemal miesiąca. Bo minął już prawie miesiąc odkąd Shin nie żył, a ona umarła wraz z nim. Zaszła w niej jakaś zmiana i wiedziała już, że nigdy nie będzie dawną sobą. W myślach powtarzała nazwę ulicy niczym mantrę. Z każdym kolejnym krokiem ogarniał ją większy niepokój, ale nie mogła się wycofać. Nie kiedy poprzysięgła zemstę. Minęła jeden z zakrętów i skręciła w jakąś boczną uliczkę, na której znalazła się po raz pierwszy w życiu. Ale wiedziała dlaczego. To była jedna z najbiedniejszych i prawdopodobnie najbardziej niebezpiecznych dzielnic. Tylko tutaj stały stare walące się budynki, w których nie chciałby mieszkać nawet bezdomny pies, a co dopiero człowiek. Mimo tego to miejsce miało wielu mieszkańców - bezdomnych, wyrzutków społeczeństwa i tych, których nie było stać na zapewnienie sobie godnego bytu. Wzdrygnęła się kiedy poczuła, że jej noga jest mokra. Opuściła głowę i niemal zawyła z wściekłością kiedy okazało się, że jej ukochane buty będą nadawać się już tylko do wyrzucenia bo nigdy nie doczyści ich z tego błota, w które przypadkiem wdepnęła. Z kolejnym wdechem jej żołądek boleśnie się skurczył i miała wrażenie, że zaraz zwróci swój lunch. Już dawno nie czuła takiego smrodu, a był to zapach stęchlizny pomieszany z brudem, potem, alkoholem i gnijącymi resztkami w śmietnikach, które zbyt rzadko opróżniano. Przełknęła ślinę i ruszyła szybszym krokiem przed siebie. Chciała być jak najszybciej na miejscu. Ta ulica napawała ją obrzydzeniem. Przelotnie zerknęła na niebieską tabliczkę wisząca na jednym z rogów kamienicy i wiedziała już, że była prawie u celu. Minęła kolejną obskurną kamienicę i następny zakręt. Stanęła na przeciw wejścia do budynku i spojrzała na ceglaną fasadę budynku, którą ktoś kiedyś nieudolnie usiłował pomalować. Farba z biegiem czasu odpadła, a cegły zostały uszkodzone. Efekt renowacji miał przywrócić odrobinę dawnego uroku, a zamiast tego przemienił ją w jeszcze większą ruinę. To zdecydowanie nie był dobry dzień na wycieczkę w to paskudne miejsce. Z obrzydzeniem nacisnęła na mosiężną klamkę w ogromnych drewnianych drzwiach, które także wymagały remontu i weszła do środka. Klatka schodowa prezentowała się tak samo źle jak zewnętrzna ściana - wszędzie odpadała farba, miejscami nawet z tynkiem, a z piwnicy wydobywał się taki smród jakby ktoś trzymał tam martwe ciała. Zatkała nos palcami i z trudem weszła na pierwszy stopień. Stare drewno zaskrzypiało, a ona modliła się by nie runąć w dół bowiem schody były stare i spróchniale i sądziła, że rozpadną się pod jej ciężarem. Ale dotarcie na kolejne piętro nie było łatwe w butach, które na sobie miała. Stopnie już dawno temu straciły swój kształt - były wyżłobione, a gdzieniegdzie widziała nawet dziury, przez które przeświecało światło. Gdy znalazła się na drugim piętrze musiała zrobić mimowolny odpoczynek. Czulą się tak, jakby właśnie przebiegła maraton. Oparła się o czarną żelazną barierkę i przymknęła na chwilę oczy.
- Przepraszam czy coś się stało? - usłyszała za sobą kobiecy głos i odwróciła się na pięcie. Stała przed nią kobieta, która wyglądała na przynajmniej pięćdziesiąt lat. Kornelia otaksowała ją wzrokiem, a potem zajrzała ponad jej głową do środka jej mieszkania. To pozwoliło jej wyrobić sobie dokładne zdanie o kobiecie, która tu mieszkała.
- Ależ skąd. Szukam Alexa - siliła się na uśmiech, ale był to dla niej zbędny zabieg.
- Pietro wyżej - usłyszała w odpowiedzi, a chwilę później czarnowłosa zniknęła za progiem swojego domostwa. Rudowłosa westchnęła przeciągle i wspięła się na trzecie piętro. Stanęła przed białym wejściem, za którym miała dostać odpowiedzi, których tak pragnęła. Nie bawiąc się w żadne ceregiele - załomotała w drzwi tak, aby jak najszybciej je otwarto. Wewnątrz rozległy się jakieś odgłosy i szurania, a jej serce ogarnęła panika. To byłby ostatni moment by się wycofać, ale tego zrobić nie chciała. Chwile później stalla twarzą w twarz ze Stonem.
- Kornelia, jak milo cię widzieć - zironizował i przepuścił dziewczynę w drzwiach.
- Ciebie także miło widzieć, Alex - uśmiechnęła się ironicznie i weszła do środka. Bacznym wzrokiem rozglądała się po wnętrzu. Mieszkanie nie było imponujących rozmiarów, ale z całą pewnością było dobrą kryjówką. Wygląd zewnętrzny kamienicy nie wskazywał na to, że w jej środku można będzie znaleźć tak luksusowe wnętrze. Salon był naprawdę przestronny jak na tak mały metraż i panował w nim półmrok. Usiadła na kanapie, uprzednio zrzucając z siebie płaszcz.
- Sądziłem, że pokażesz się wcześniej - zajął miejsce na przeciw niej i spoglądał na jej bladą twarz.
- Musiałam przemyśleć parę spraw - rzuciła zdawkowo i przyjrzała się bliżej blondynowi. Patrząc na niego teraz, naprawdę nie rozumiała swoich obaw na bankiecie. Nie wiedziała dlaczego wtedy wydawał się być jej przerażającą i zagadkową osobą. Takim człowiekiem był mężczyzna, którego kochała i który teraz już nie żył.
- Jak mniemam masz sporo pytań. Chcesz coś do picia? - zaproponował i ruszył w stronę barku. Delikatnie skinęła głową. Coś, co zawierało w sobie alkohol było w tym momencie doskonałym pomysłem. Chwilę później stanął przed nią kieliszek wypełniony prawie po brzegi czerwonym winem - jej ulubionym. Jego kolor i zapach poznałaby wszędzie.
- Skąd wiedziałeś? - szepnęła niemal niedosłyszalnie.
- Wiem o tobie więcej niż chciałabyś bym wiedział - stwierdził.
- Być może, ale to sprawa drugorzędna. Mam ważniejsze kwestie do omówienia - upiła łyk krwistego płynu i poczuła jak przyjemne ciepło rozlewa się po jej ciele.
- Tego jestem pewien - oparł łokieć na kolanie i bawił się kryształową szklanką, w której znajdował się bursztynowy płyn.
- Jak zginał Shin? - to była kwestia, która nie dawała jej spokoju ani w dzień ani w noc. Chciała to wiedzieć. Chciała moc spróbować sobie wyobrazić jak czul się w chwili śmierci, ale przede wszystkim czy śmierć bolała.
- Nie wiem - usłyszała krótką odpowiedź i spojrzała zdumiona w zielone oczy mężczyzny.
- Jak to nie wiesz? - była naprawdę zaskoczona.
- Nie wiem jak zginął, ale wiem kto go zabił - przechylił szklane naczynie i wlał odrobinę alkoholu w swoje usta.
- Kto?
- Ten sam człowiek, który od lat zapewniał mu takie cudowne życie - na jego twarzy wykwitł złośliwy uśmiech, a w niej się zagotowało.
- Kim on jest? - wycedziła.
- Niedługo będziesz miała okazję sama go poznać. Będziesz musiała do nas dołączyć albo sama zginiesz - jego miarowy ton sprawił, że na jej ciele pojawiła się gęsia skórka.
- O czym ty mówisz? - odstawiła na stół pusty kieliszek i szybko cofnęła rękę. Nie mogła okazać strachu.
- Coś ci pokażę - odstawił na blat swój trunek. Wstał z fotela i podszedł do czarnej jak smoła komody, przekręcił kluczyk w drzwiach i zaczął szukać czegoś w środku. Miała wrażenie, że czas płynie zbyt wolno i sekundy zmieniają się w długie godziny. Jej niepokój rósł z każdą chwilą. Nie wiedziała czego może się spodziewać, a niewiedza napawała ją strachem. Po chwili Alex znów zajął swoje miejsce, a jej podał teczkę grubą na kilkanaście centymetrów. Drżącą dłonią otwarła ją i zamarła. W środku były wszystkie informacje na jej temat. Była metryka jej urodzenia, były akta jej rodziców, raporty z wypadku, wyciągi bankowe z kont jakie posiadał jej ojciec, dane jego poprzednich małżonek, drzewo genealogiczne, a nawet jej plan dnia. Z przerażeniem zatkała usta dłonią. Nie mogła w to uwierzyć.
- Co to jest? - spytała.
- Klucz do życia albo i śmierci - z każdą chwilą irytował ją bardziej. Liczyła, że to będzie prostsze, ale żadna z jego odpowiedzi taka nie była.
- Czy Shin o tym wiedział?
- Wiedział, ale nie od początku. Zobaczył to dopiero w dzień po naszym pierwszym spotkaniu. Sadził, że go szpieguję. Ale to nie on był celem.
- Ja nim byłam - stwierdziła spoglądając na zdjęcia. Śledzili ją każdego dnia, w każdej chwili. Wiedzieli wszystko.
- Mówiłem mu, że za to zapłaci. Ostrzegałem go, ale mnie nie posłuchał - westchnął przeciągle, a ona była pewna, że w jego głosie słyszała odrobinę żalu.
- Przed czym go ostrzegałeś?
- Poprzysiągł sobie, że będzie cię chronił nawet za cenę własnego życia. I dokładnie ją zapłacił - zacisnęła dłonie w pięść. Jej najgorsze koszmary okazały się być najprawdziwszą prawdą. Shin zginął przez nią. Przez ich miłość.
- Dlaczego go zlikwidowali?
- Był zbyt wielkim zagrożeniem. Prędzej czy później chciałby odejść, a na to nie można pozwolić nikomu. Wykluczyli go z gry w ostatnim momencie. Przestał być czujny bo był zbyt pewny swoich umiejętności, ale nikt nie jest w stanie być o krok przed mistrzem. Każdy musi ponieść konsekwencje swoich wyborów.
- Jakie są twoje? - nie zauważyła nawet gdy Stone znalazł się przy oknie.
- Musiałem poświecić kobietę, którą kochałem. Nie byłbym w stanie jej ochronić.
- A więc i ty kochałeś - stanęła obok niego i także spojrzała za szklaną szybę.
- Kochałem, ale wybrałem pieniądze - widziała jak jego ręce zaczynają niebezpiecznie drgać. To nie były wspomnienia, do których chciał wracać.
- Żałujesz? - chciała wiedzieć.
- Każdego dnia - przyznał i spojrzał na nią wzrokiem, w którym widziała ból. I to upewniło ją w słuszności jej racji. Bo Kornelia miała w głowie swój plan, który mogła zrealizować tylko przy jego pomocy.
- Musisz mi pomoc...
- Nie - nie pozwolił jej dokończyć - nie uda ci się. Nikt ich nie pokona, nikt nie obali tych ludzi. Musisz się z tym pogodzić i jeżeli chcesz żyć, zastosuj się do moich rad. Jeden fałszywy krok i pozbędą się ciebie zanim zdążysz mrugnąć okiem.
- Jeszcze zmienisz zdanie. Zobaczysz - odwrócił się od okna i zniknął w głębi kuchni. A ona nie potrafiła pozbierać tego wszystkiego w swojej głowie. Ale ta zemsta była jedynym, co nadawało sens jej dalszej egzystencji.
To jest lepsze od kryminałów Christie. Być może źle dobrałam określenie, że to kryminał, ale mi to pasuje. Kocham, gdy w opowieści jest nutka grozy i miłości :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko w te cholernie mroźne wieczory i dni,
'Ellie