niedziela, 4 sierpnia 2013

Część szesnasta

Szedł obok niej i obdarzał ją tylko ukradkowymi spojrzeniami. Widział emocje przebiegające przez jej twarz. Sam był w ogromnym szoku i nie potrafił tego poskładać. Nie był w stanie wyobrazić sobie tego, jak ona musi się czuć. Chciał zabrać ją do domu, ale odmówiła. Powiedziała tylko, że chce pójść w pewne miejsce, w którym nie była od wielu lat. Nie pytał o nic więcej bo słowa nie były tutaj potrzebne. Szła tuż obok i czuł jej bliskość, a jednocześnie była tak daleko od niego, pogrążona w swoich rozmyślaniach. Swoje wysokie buty trzymała w lewej ręce, a na ramionach zarzuconą miała jego marynarkę.  Minęli wejście do parku, a on już wiedział dokąd zmierzają. Z każdym kolejnym krokiem widział jak stopniowo na jej ustach pojawia się uśmiech. Zupełnie tak, jakby to, o czym myślała, zostało daleko stąd. Stanął jak wryty kiedy ni stąd ni zowąd usiadła na huśtawce i zamknęła oczy. Przyglądał się jej z ogromnym zainteresowaniem. Prawda była taka, że przestudiował dokumenty, które dostał od Alexa, ale ona była inna. Ta teczka była pełna suchych faktów, ale one nie oddawały jej charakteru. Była nieprzewidywalna i zaskakująca, a on z każdym kolejnym dniem spędzonym w jej towarzystwie, utwierdzał się w przekonaniu, że kompletnie stracił dla niej głowę.
- Czyżbyś wstydził się tego, że ktoś może cię zobaczyć? - spytała melodyjnym głosem, który brzmiał dla niego lepiej aniżeli jakikolwiek inny dźwięk. Podszedł do niej i zajął drugie miejsce. Odwrócił się w jej stronę, ale ona na niego nie patrzyła. Złapała za łańcuchy, na których zamocowana była huśtawka i zaczęła się bujać. Coraz szybciej i szybciej, aż w końcu po chwili huśtała się z pełną mocą. I musiał przyznać, że jeżeli wcześniej wydawała mu się piękna, to teraz była dla niego ósmym cudem świata. Była tą jedną na milion. Jej pastelowa sukienka tańczyła z wiatrem za każdym razem gdy unosiła się i opadała w dół. Na jej twarzy gościł szeroki uśmiech, ale to nie to chciał zobaczyć. Chciał zobaczyć emocje ukryte w jej błękitnych oczach, które teraz zakryte były powiekami, a policzki przysłonięte kaskadą jej długich rzęs. Była taka magiczna, taka nieodgadniona, taka delikatna i...i zagubiona - niczym mała dziewczynka. Nie pasowała do tego obrazka, a jednocześnie nie wyobrażał sobie tej ulotnej chwili w inny sposób.  Żałował, że nie zabrał ze sobą aparatu by pokazać jej naturalne piękno, które każdego dnia maskowała za kurtyną wyuczonych zachowań. W tym momencie zapragnął zatrzymać czas, aby to, co mają teraz już nigdy nie odeszło. By zawsze już była tylko ta noc i tylko oni w niej pogrążeni. Bo był pewien, że taka sytuacja może się już więcej nie powtórzyć. A on chciał znać ją dokładnie taką. Chciał by ta Kornelia już nigdy nie znikała, ale wiedział lepiej niż ktokolwiek, że to jest niemożliwe  Znał ich świat od tej gorszej strony, od tej, o której istnieniu ona nawet nie wiedziała. A on poprzysiągł sobie, że nigdy się nie dowie - choćby miał przypłacić to życiem. I dopóki on będzie stąpał po tej ziemi - ona będzie bezpieczna. Odwrócił głowę i spojrzał w górę, na gwiazdy i chmury leniwie płynące po niebie. I nie potrafił zrozumieć radości jaką dawała jej ta zwykła czynność, jaką było huśtanie. Chciał wiedzieć o niej wszystko to, czego nie mógł dowiedzieć się z obserwacji jakich dokonał jego znajomy. Bo to, co tam znalazł - nie satysfakcjonowało go nawet w małym stopniu.
- Opowiedz mi o sobie - z jego ust wypłynęły słowa, które były kwintesencją jego myśli, a on nie zdążył ich powstrzymać. Znów na nią spojrzał bojąc się, że jego słowa zniszczyły tą aurę, w której byli pogrążeni. Otwarła oczy i także na niego popatrzyła, ale z jej twarzy nie zniknął uśmiech. Zaprzestała huśtania się i zatrzymała nogi na ziemi, na których lekko bujała się do przodu i do tyłu. Wiedział, że o czymś myśli, coś analizuje i usiłuje rozgryźć. 
- Mój ojciec jest właścicielem banku - zaczęła martwym głosem, który był zimny i wyniosły. Zniknęły iskierki, które błąkały się w jej oczach. Na powrót stała się Kornelią, którą znał. Znów była tą dziewczyną, którą mógł obserwować każdego dnia. Była tą dziewczyną, o której czytał w dokumentach. Ale on wiedział, że to była tylko gra. Dostrzegł to analizując zdjęcia robione przez Stone'a. Dostrzegł to w dniu, w którym to on obserwował ją z ukrycia.
- Nie. Opowiedz mi o sobie, a nie twoich pieniądzach. Wiem, że je masz - przyglądała mu się zdziwiona. Nie sądziła, że będzie chciał poznać ją z tej strony. 
- Nie wiem, co powinnam ci powiedzieć - westchnęła, a jej maska zniknęła. Wiedziała, że przy nim nie musi udawać. W jego obecności mogła być sobą. Ona chciała być sobą. Bo za wszelką cenę chciała, aby znał tę lepszą stronę, ale chciała też żeby znał tą złą. Bo ona istniała i była tak samo realna jak ta druga. Nie chciała by odszedł, kiedy zrozumie jaka jest naprawdę.
- Dlaczego wybrałaś to miejsce? - spytał.
- Sama nie wiem. Czułam, że to tutaj chcę się znaleźć i jest najbliżej z mojego rodzinnego domu - warga lekko jej drgała i była to oznaka tego, że jej słowa są szczere - ostatni raz byłam tutaj z ojcem w dniu moich siódmych urodzin. Jego pierwsza żona wyjechała wtedy z przyjaciółkami na Maledivy. Były to moje ostatnie urodziny spędzone z ojcem i ostatni dzień, w którym znalazł dla mnie czas. Później nigdy już go nie miał. Nigdy nie było go w domu. Zawsze miał jakieś wyjście biznesowe czy spotkanie z ludźmi z wyższych sfer. Ja się nie liczyłam, nie miałam znaczenia. Ale po dzisiejszym dniu zrozumiałam dlaczego tak było - zerknęła na niego, chcąc upewnić się, że dalej chce jej słuchać. Nie ruszył się o milimetr. Wpatrywał się w nią, a wiatr rozwiewał jego włosy. Sprawiał, że miała ochotę podejść do niego i wtulić się w jego ramiona. Chciała czuć się bezpieczna i kochana. Chciała czuć się tak, jakby miała swoje miejsce na tej ziemi, jakby była dla kogoś ważna. I to był ten moment, w którym spojrzała na niego po raz pierwszy jak na chłopaka, który jest dla niej ważny. I w tej chwili przestało się liczyć, co posiada i kim naprawdę jest.
- Co zrozumiałaś? - szepnął ledwo słyszalnie.
- Znalazłam zdjęcie, które dało mi odpowiedź na pytanie, jakie zadawałam sobie przez ponad dziesięć lat. Ojciec nienawidził mnie dlatego, że tak bardzo przypominałam mamę. Miałyśmy te same oczy - była bliska płaczu. To bolało. Dostała to, czego chciała i to sprawiło, że czuła się jeszcze bardziej zraniona - ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że to wcale go nie usprawiedliwia. To nie sprawi, że mu wybaczę, że zapomnę. On na to nie zasługuje, ale wiem, że mama by tego chciała - po jej policzku potoczyła się jedna mała kryształowa łza, która świeciła się odbitym światłem latarni. 
- Nie każdy zasługuje na drugą szansę, ale tylko od ciebie zależy czy mu ją podarujesz czy też nie - nie patrzyła w jego oczy. Nie mogła. Miał rację, a ona nie chciała się do tego przyznać. Jego słowa naprawdę były prawdą, ale ona nie potrafiła...nie teraz. 
- Być może kiedyś mu wybaczę, a być może taki dzień nigdy nie nadejdzie - uśmiechnęła się delikatnie - co jeszcze chciałbyś wiedzieć?
- Opowiedz mi o niej. 
- O kim? - spytała, nie wiedząc o kim mówi.
- O swojej przyjaciółce, Aurelii - odpowiedział i sam zaczął bujać się do przodu i do tyłu.
- Aurelia nie jest moją przyjaciółką - zaprzeczyła z łatwością, która wprawiła go w prawdziwą konsternację. Widział ją na wielu zdjęciach z teczki i było o niej tyle samo informacji, co o Kornelii
- Jak to nie jest? - nie rozumiał.
- Nie wierzę w przyjaźń - dodała tonem, który sprawił, że poczuł się tak, jakby ktoś zamroził jego serce. Ten głos był zimny, ale szczery do głębi. Bo ona naprawdę w to nie wierzyła - takie słowo nie istnieje w moim słowniku. Nie używam słów, których definicji nie znam albo nie rozumiem - spojrzała na niego, chcąc, aby zobaczył, że to jest prawda. 
- A więc kim ona dla ciebie jest?
- Jedyną osobą, której słowa czasem mogą mieć jakiś sens. Jest jedyną koleżanką, która nie rozmawia ze mną przez wzgląd na moje pieniądze. Jest także jedyną osobą, która wierzy, że mam dwie strony i to dla niej niczego nie zmienia. Wszyscy w to wątpią, a to jest naprawdę prawdziwe - wzruszyła ramionami, a jego marynarka upadła na ziemię.
- Wiesz, że to przyjaźń? - stwierdził rzeczowym tonem.
- Nie, to nie jest przyjaźń. Dla mnie takie słowo nie istnieje, ale pewnie gdybym go używała to właśnie ona by nią była. Nie o to jednak w tym wszystkim chodzi.  My po prostu dobrze się rozumiemy i wiem jakie jesteśmy dla siebie ważne, ale w przyjaźni chodzi o coś zupełnie innego. Przyjaźń działa na zupełnie innych zasadach, a ja złamałam je wszystkie.
- Dlaczego jesteś dla niej ważna? 
- Nie wiem. Nie rozumiem tego od dnia, w którym się poznałyśmy. Nie jestem dobrą osobą i staram się jej to przekazać w każdej minucie naszej rozmowy. Nie wiem, co nią kieruje, ale jestem jej za to wdzięczna. Gdyby nie ona - mój świat już by nie istniał. Wiem, że ona kiedyś odejdzie, że nasze drogi się rozejdą. Poradzimy sobie bez swojej obecności w życiu, nie będę tęsknić. I właśnie dlatego to nie jest przyjaźń - ona naprawdę wierzyła w to, co mówiła. Zdał sobie z tego sprawę dopiero wtedy, gdy ujrzał jej oczy - były niczym ocean emocji. Były prawdziwe i widział w nich wszystko to, czego nie potrafiła wyjaśnić słowami.
- Chciałbym zrozumieć, ale nie potrafię - przyznał.
- Nie musisz. Po prostu za przyjacielem się tęskni i nie ważne jest to, jak bardzo zranił cię zanim odszedł. Będziesz tęsknić bo był dla ciebie najważniejszą osobą. Ja ranię ją już teraz bo taka już jestem - dodała. Ból w jej oczach był niemal namacalny. Chciała być inną osobą, ale nie potrafiła. Życie sprawiło, że była taka, jak teraz. Była kimś, kto nie zasługiwał na przyjaciela. Była kimś, za kim nie będzie się tęsknić. Była kimś, kto nie wierzył, że może być dla kogoś ważny. Była kimś, kto nie rozumiał ludzkich relacji. Była niczym mała dziewczynka zagubiona wśród ludzi. Była dzieckiem, które zbyt wcześnie musiało dorosnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy