wtorek, 17 września 2013

Część dwudziesta pierwsza

 konieczna do wczucia się w klimat, jej słowa wypisane są kursywą


Styczeń w tym roku był wyjątkowo mroźny i biały  Nowy rok zaczął się ledwie parę dni temu. Za oknem znów padał śnieg. O tej porze na zewnątrz panowała cisza, a całe miasto pochłonęła głęboka, czarna noc.
Shin wpatrywał się w biały sufit i zatopiony w swoich myślach wsłuchiwał się w miarowy oddech pogrążonej we śnie Kornelii. Od dobrych kilkudziesięciu minut próbował zasnąć, ale nie potrafił  Nie, gdy znów musiał ją zostawić i wykonać kolejną misję. Odwrócił głowę i spojrzał na jej włosy  w nieładzie rozsypane na poduszce; jej lekko otwarte, sine usta i bladą cerę  która była prawie tak biała jak pościel,  którą była przykryta. Spoglądał na jej długie rzęsy i powieki, którymi teraz przysłonięte były jej niebieskie oczy, w których wielokrotnie widział strach. Wiedział,  że w jakiś sposób dziewczyna się go bała. I rozumiał to. Nie mógł powiedzieć jej tylu rzeczy, a tak wiele od niej wymagał.

Musiała mnie pomylić z kimś innym.
Nie jestem dobrym mężczyzną - tym którym myśli, że jestem.
Ona jest naprawdę piękną kobietą w moich oczach,
Nie powinna być z osobą taką jak ja,
Ale ona jest kobietą, którą tak bardzo lubię.

I pamiętał każde jej słowo,  tak dobrze. Każdy ton, który miała. Ta Kornelia, którą była w jego obecności była tak inna od tej, którą obserwował z ukrycia. Była taka magnetyzująca i inna niż wszystkie dziewczyny, które spotkał do tej pory. Przyciągała go do siebie nawet wtedy, gdy była taka zimna i obojętna.  Widział jak w jego obecności jej twarz staje się radosna i szczęśliwa,  ale później to wszystko znikało.  Stawała się tak lodowata, jak on. Widział iskierki w jej oczach, które za każdym razem próbowała ugasić, przybierając ten obojętny wyraz twarzy - jej spojrzenie stawało się odlegle i nieosiągalne,  nawet dla niej. I wiedział jak niebezpieczne to było,  ale nie potrafił z niej zrezygnować.  A gdy uczynił pierwszy krok,  by ją poznać, już nie było odwrotu. Zdecydował za nich oboje. Bo chwila, w której spotkał ją po raz drugi; była momentem, który przesądził wszystko. Był obserwowany, a każde jego potknięcie było szczegółowo analizowane i zapisywane w jego aktach. A odkąd zdecydował się ją poznać - stal się jeszcze łatwiejszym celem, a teraz nie myślał już tylko o sobie. Teraz musiał chronić także ją. Nie miała o niczym pojęcia,  a on mógł ją tylko ostrzegać. Niczego nie mol wyjaśnić, choć to ułatwiłoby wszystko.  Ale ona zaakceptowała to takim, jakim było.  I wiedział,  że nie dawała sobie z tym rady. I rozumiał to. I tyle razy powinien był już odejść, ale nie mógł.  I tylekroć razy stał sparaliżowany... I po prostu na nią spoglądał...

Jej uśmiech jaśnieje gdy patrzy na mnie.
Powinienem także się uśmiechnąć,
Ale wszystko, co potrafię to stać tam i tępo patrzeć w przestrzeń.
Stopniowo, powoli staje się coraz bardziej podobna do mnie.
Kiedy jesteśmy razem, tak bardzo stara się uczynić nas zgodnymi.

Wiedział, że go kochała.  Miała to wypisane na twarzy. Wszystkie te uczucia, które próbowała ukryć, on widział je jak na dłoni.  Bo choć była dobra w tej grze, on był jeszcze lepszy. Musiał być, bo inaczej już dawno temu by zginął.  I po raz pierwszy żałował,  że jego życie potoczyło się w tym kierunku. Gdyby poznał ją wcześniej,  mógłby zrezygnować póki był na to czas. Ale teraz? Teraz podpisałby na siebie natychmiastowy wyrok. Za dużo  wiedział,  by pozwolono mu odejść i zachować życie.

Moja kobieta, kocha mnie tak bardzo.
Moja kobieta, 
Mówi, że jestem najwspanialszym mężczyzną jakiego spotkała.
Jestem bezsilny i przeżyłem moje życie tak nieodpowiedzialnie,
Nie potrafię zrozumieć dlaczego jest taka dobra dla mnie?

I nienawidził się za to, że nie potrafił zapewnić jej bezpieczeństwa. Była dla niego najważniejsza na świecie, ale przez decyzje, które podjął wcześniej - nie mógł. I pamiętał ten dzień, jakby to było wczoraj. Pamiętał, bo złamał jej serce. Jej łzy tamtego popołudnia wypalały dziury w jego sercu. Płakała... Płakała przez niego. Nie mógł wyrzucić z pamięci jej obrazu - jej delikatnych policzków, po których toczyły się słone krople; jej drgającej wargi i tych oczu, które tak kochał. Oczu, które wyrażały tak ogromny ból i rozczarowanie. Nie, tego nie mógł sobie wybaczyć. I chociaż to bolało, musiał pamiętać...że tak łatwo ją zranić. I pamiętał. Tak samo dobrze, jak ciepło jej ciała kiedy wtulała się w jego klatkę piersiową albo kiedy bawiła się jego włosami podczas oglądania telewizji. I to wtedy wydawała mu się taka zwyczajna i taka niesamowita. Ale ona nie była zwyczajna. Kornelia była dziewczyną, która zawładnęła jego myślą i sercem. W każdej minucie dnia  widział ją, słyszał i czuł. Towarzyszyła mu wszędzie - jak anioł, którego kochał. Była fascynująca, każde jej oblicze - obie części jej duszy, tak odmienne. I była osobą, której szukał przez wszystkie te lata. I była spełnieniem jego marzeń. I był gotów zrobić dla niej wszystko. Bo będzie kochał ją do końca swoich dni.

Czasami nienawidzę mojego niegodnego siebie, 
Kiedy taka dziewczyna znów płacze przeze mnie.
Chcę także z nią płakać,
Kiedy trzyma moją dłoń,
Tracę mój oddech i głos.
Od teraz chcę tak żyć.
Tak bardzo ją kocham,
Pragnę jej szczęścia bardziej niż własnego,
Wygląda tak pięknie w moich oczach.
Poświęcę resztę mojego życia na kochanie jej. 
Przysięgam.

Westchnął przeciągle i przekręcił się na bok. Odgarnął niesforny kosmyk włosów, który opadł na czoło dziewczyny i przez chwilę jej się przyglądał, a potem zamknął oczy. Próbował uspokoić myśli szalejące w jego głowie, które kotłowały się w niej od dobrych paru godzin. Chciał znaleźć odpowiedź na wszystkie te pytania, które go dręczyły. Nie potrafił. Tak samo jak nie potrafił znaleźć rozwiązania sytuacji, które wydawały się być bez wyjścia. To wszystko nagle go przytłoczyło. Stało się zbyt intensywne i wymykało się spod jego kontroli. I wiedział, że to jest niebezpieczne. Postępowanie w ten sposób może skończyć się fatalnie, i wiedział to. Był w potrzasku, a droga ucieczki wciąż nie była wyraźna. Wsłuchiwał się w jej miarowy oddech i to w jakimś stopniu koiło tornado w jego głowie. A potem usłyszał pikanie telefonu i cały strach powrócił. Ze zdwojoną siłą. Odszukał swój telefon i zerknął na wyświetlacz. Nie zapowiadało się dobrze. Jak najciszej tylko potrafili podniósł się do pozycji siedzącej i przeczesał palcami swoje długie niemal czarne włosy. Wciągnął na siebie swój biały t-shirt z dekoltem wyciętym w serek i chciał wstać, ale coś mu to uniemożliwiło. I wiedział co.
- Nie wychodź - usłyszał jej cichutki, niczym trzepot skrzydeł motyla, szept. Czuł jej uścisk na swoim brzuchu, a jego serce znów się rozpadało.
- Muszę - próbował rozluźnić jej ręce, ale ona tylko zacieśniła je jeszcze bardziej. I nie musiał się nawet odwracać by wiedzieć jakie uczucia teraz nią targają, ale wiedziała też, że to konieczne. I chwilę później poczuł jak zabiera swoje dłonie. Błyskawicznie wstał i odwrócił się w jej stronę. Przecierała zaspane oczy i zerkała na zegarek stojący na szafce nocnej. Dochodziła druga w nocy.
- Jest późno. Nie powinieneś wychodzić - ziewnęła, ale on słyszał nadzieję w jej glosie. Widział błaganie w jej oczach.
- Wiem - zarzucił na ramiona swoją czarną bluzę i zapiął zamek błyskawiczny. Dreszcz, który wstrząsnął jej ciałem nie umknął jego uwadze. I wiedział dlaczego. Bała się o niego. I on także się bał. Wiedział jakie to wszystko było niebezpieczne. Dopiero niedawno uświadomił sobie jakie to wszystko było złe. Dlaczego nie widział tego wcześniej? Przysiadł na skraju lóżka i chwycił jej dłoń. 
- Zostań i opowiedz mi wszystko - prosiła po raz kolejny, ale on nie mógł. To było zakazane. Musiała żyć w niewiedzy tak długo, jak tylko mogła. To by ją zniszczyło. To zniszczyło by tą część, którą znało tak niewiele osób.
- Musiałbym cię zabić - odparł chłodnym beznamiętnym tonem, a ona wzdrygnęła się i zabrała swoją z jego uścisku. I wiedział dlaczego to zrobiła. Doskonale zdawała sobie sprawę, że te słowa naprawdę były prawdziwe. Ten strach, który czuła był tak widoczny na jej twarzy i w ruchach, że niemal czuł go wokół siebie. I widział jak toczy w sobie wewnętrzną walkę, taką którą i on odbywał w sobie każdego dnia. Ale to była cena, którą musieli ponieść. 
- A wiec idź - skapitulowała w końcu i sprawnym ruchem odrzuciła do tylu włosy splecione w drugi warkocz. Jej wzrok wciąż był mętny, a glos zaspany. Ale ten strach, który widział sprawiał, że spokojny sen coraz szybciej odchodził w zapomnienie.
- Wrócę - przyciągnął ją do siebie i przytulił. To powinno chociaż odrobinę ją  uspokoić. Tak, jak jego uspokajał zapach jej owocowego szamponu.
- Uważaj na siebie - szepnęła i odsunęła się od niego. Znów wstał i spojrzał na nią. Na powrót ogarniała ją senność, ale za wszelka cenę próbowała ją od siebie odrzucić. Ale sen był dla niej w tej chwili jedyną rzeczą, która pozwoliłaby jej nie myśleć. Gdyby sen przyszedł teraz, byłby spokojniejszy. Wiedziałby, że nie będzie myśleć o wszystkim tym, co mogłoby mu się przytrafić. I to było jedyne, czego teraz dla niej chciał - spokojnego snu, w którym nie towarzyszyłby jej żaden koszmar.
- Zawsze to robię - nachylił się i pocałował ją w czoło. Uśmiechnęła się delikatnie i opadła na poduszki. Wrzucił telefon do kieszeni w spodniach, a swoje dłonie włożył w kieszenie w bluzie. Opuścił jej sypialnię i jak najciszej mógł, zbiegł po schodach. Chwilę później wsiadł do windy, która oznajmiła swoje przybycie z charakterystycznym dla siebie dzwonkiem. Wsiadł do niej, ale opuszczenie jej mieszkania nie sprawiło, że poczuł się lepiej. Towarzyszyły mu jakieś dziwne obawy, których źródła ani kierunku nie potrafił zidentyfikować. Wyszedł na pogrążone w mroku ulice. Przeszedł kilka kroków chodnikiem i uniósł głowę do góry. Dokładnie w tym miejscu widziałaby go, gdyby stanęła przy oknie. Ale ona teraz spała. Zerkał w ciemne niebo jeszcze przez moment, a potem znów ruszył do przodu. Zniknął za zakrętem. Czuł przeszywający go strach, który paraliżował jego ciało. I było tak po raz pierwszy odkąd sięgał pamięcią. I po raz pierwszy naprawdę się bał, a czarna latarnia na jej ulicy zgasła.  Wszystko znów spowijała mroczna i tajemnicza noc.

Poświęcę resztę mojego życia na kochanie jej...

1 komentarz:

  1. Pomińmy fakt, że mam ogromne wyrzuty sumienia dlatego, że nie czytałam Twoich blogów przez długi czas...
    Cóż jak to ja miałam dylemat - najpierw czytać zaległe notki na blogu o Dramione czy Sekrety. Wybrałam jednak Sekrety bo ta historia bardzo do mnie przemawia. Kocham bohaterów tego opowiadania. Kocham jej styl i tajemniczość. Uwielbiam taką zimną i niedostępną Kornelię i teraz nie wyobrażam sobie, aby się zmieniła w słodką optymistkę.
    Ten rozdział skończył się specyficznie jak dla mnie i czuję, że w następnym będzie jakaś akcja. Choć mogę się mylić...
    'Ellie

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy